KARLA TURNER I JEJ (WSZECH)ŚWIAT – część III

KARLA TURNER I JEJ (WSZECH)ŚWIAT – część III

Recenzja książek: Turner Karla, Into The Fringe: A True Story of Alien Abduction,

BookRefine Publishing 2018. First edition 1992.

Oraz

Turner Karla, Taken: Inside the Alien-Human Abduction Agenda,

BookRefine Publishing 2018. First edition 1994.

Część III: You can(not) advance


Uczą uprowadzanych manipulacji energią, lewitacji i innych paranormalnych umiejętności

W ślad za zapewnieniami o traktowaniu swoich ofiar jako „wybrane” i „wyjątkowe” osoby, mogące w jakiejś mglistej przyszłości stać się albo pomocnikami „kosmitów” w większych operacjach dotyczących znaczniejszych grup ludzi lub stanowić zalążek nowej rasy po globalnej zmianie, istoty uczyły nieszczęsnych „wybrańców” różnych konkretnych lub zupełnie niekonkretnych umiejętności.

Ciekawym przykładem takiego zbijającego z tropu zachowania była nauka jednej pobieranej dziewczynki lewitacji. Stworzenia te bowiem wydawały się bez ograniczeń lewitować solidne obiekty, np. pobieranych w trakcie przemieszczania ich z ich domów (też materializując przy tym ściany, ludzi lub jedno i drugie). Mgliste wspomnienia z pobytu w poszerzonym kosmosie rzekomo miały zaowocować jej umiejętnością lewitowania obiektów w ziemskiej czasoprzestrzeni.

Innym przypadkiem jest kobieta przyuczana do abstrakcyjnej umiejętności odsączania/ekstrahowania negatywnej energii/aury z przestrzeni po zagładzie świata. Jej lekcje odbywały się w wirtualnym przedstawieniu zdewastowanego świata, w którym ta specyficzna umiejętność miała nabrać szczególnego znaczenia.

Wśród innych pobieranych (niekoniecznie badanych przez Turner) pojawiały się szkolenia z telekinezy, uzdrawiania, manipulowania polem energetycznym i cała gama umiejętności jogińskich. Najczęściej były one reklamowane jako niezbędne z jakiegoś powodu, który zrozumiały się stanie dopiero, gdy nadejdzie zapowiadana do znudzenia przyszłość.

Wiedzą o przyszłości

Jedną z najbardziej zbijających z tropu sztuczek stworzeń z SU było bez dwóch zdań wywoływanie przemożnego wrażenia, że wiedzą one o doświadczanym znacznie więcej niż on sam. Szczególnie przerażającym i przytłaczającym elementem tego przeświadczenia było niekiedy udowadnianie absolutnego poznania przyszłości doświadczanego. Nie tylko znajomość przyszłych losów była kolejnym druzgocącym ciosem dla ofiary, ale również zupełna obojętność wiedzących co do nieuchronnych nieszczęść go czekających. Przesuwało to niekiedy robotycznych niewolników i ich subtelnych nadzorców wręcz w sferę boskiej obojętnej wszechwiedzy. Ma to jednak znacznie prostsze i dalekie od uwznioślającego wyjaśnienie pochodzenia z MSL o pozaczasowości bytów uczestniczących w SU. Mając możliwość intruzji w życie pobieranego w dowolnym momencie jego trwania, te same istoty, lub ta sama istota mogła być obecna i przy jego narodzinach, i przy śmierci, zapisując jego kompletną biografię w minimalnym upływie czasu „pozaliniowego”. Z tej perspektywy stworzeniom z uprowadzeń przydawano przymioty onieśmielającej wszechwiedzy, nie był to jednak koniec.


Kierują naszym życiem

Być może żadne z wyżej wymienionych, niepokojących i mieszających doświadczanym w głowach zjawisk związanych z Porywaczami nie było tak dogłębnie burzące resztki spokoju i pewności siebie jak okazjonalne sprawianie wrażenia, że choć nie są widoczni za dnia, te pokraki kierują naszym życiem od poczęcia po rozkład grobowy. Nie dość, że dawały do zrozumienia, że maczały długie paluchy w kojarzeniu rodziców pobieranego, zdawały się mieć pod kontrolą jego niemowlęctwo, dzieciństwo, zabawy, radości, smutki, strachy, naukę, wybór kariery no i – przede wszystkim jakżeby inaczej – dobór partnerów seksualnych. Daleko wykraczało to poza Hopkinsowski program hodowlany hybryd – niekiedy te stworki zdawały się decydować o dosłownie każdym drobiazgu w naszym życiu. Tak jakby ich manifestacja przenikała każdy moment i każdy detal. Nic dziwnego, że prowadziło to do depresyjnych odczuć i obaw, że całość naszego gatunku jest kontrolowana z podobną łatwością jak kilka laboratoryjnych zwierzaków w ludzkim wykonaniu. Większość badaczy traktowało te odczucia doświadczanych jako zrozumiałą przesadę i deifikację oprawców. Trudno jednak – zwłaszcza w półświecie między wyobraźnią a znaną nam przestrzenią – nie przyjąć, że kryła się za nimi jakaś tak jak wszystkie – nieodgadniona właściwość Innych.


Pobieranym przydarzają się dziwne przypadki za dnia

Nie było praktycznie nigdy tak, że pobierani mogli rozgraniczyć swoje anormalne doświadczenia na dziwność „tam” i normalność „tu”. Być może byłoby to mocniej buforujące świadomość od konieczności mierzenia się z przytłaczającymi wrażeniami, musząc jednocześnie zachowywać się normalnie i ukrywać proces radzenia sobie z nimi, wręcz będąc narażonym na zwiększony stres wypływający z możliwości wyśmiania przez najbliższych (często wysoce współczujących i wspierających w sytuacjach dla nich zrozumiałych). Niestety pobieranym o poszerzonym kosmosie przypominały zjawiska zdarzające się w trakcie ich codziennych zajęć. Co więcej ich świadkami lub nawet uczestnikami były osoby postronne. Jednym z najczęstszych, wręcz typowych zjawisk codziennych wynikających z pobierania jest wpływ osób wystawionych na aberracje poszerzonego kosmosu na urządzenia nadawczo-odbiorcze, np. telewizory. Jest to element tak jak większości zdekompletowanej układanki na temat relacji między elektrycznym funkcjonowaniem ludzkiego mózgu a postrzeganiem fenomenu SU, nie tylko VRS. Innym zjawiskiem są zdarzenia w innym kluczu kulturowym przypisywane duchom lub nawiedzeniom: znikanie solidnych obiektów lub pojawianie się ich w innych miejscach, teleportacja lub lewitacja przedmiotów. Nierzadkie są też wrażenia dźwiękowe, zapachowe lub odczuwanie zmian temperatury kojarzone z jakąś formą obecności poszerzonego kosmosu. Wreszcie pulę niepokojących symptomów dopełniają możliwe dzienne przekazy – telefoniczne lub telepatyczne – oraz zetknięcia z osobami, które choć z wyglądu sprawiały wrażenie całkiem osadzonych w dziennej codzienności, jednak ich zachowania, słowa oraz miejsca pojawiania się sugerowały związek z poszerzonym kosmosem, zbijając z tropu już i tak zagubionych pobieranych.


Nie ma końca „obcym” rasom, gatunkom, podgatunkom, odmianom i wariacjom

Całe stado koni z rzędami temu, kto podjąłby się stworzenia pełnego katalogu „kosmitów” występujących w scenariuszach uprowadzeń. Oczywiście istnieją dostępne na rynku almanachy, bazują one jednak albo na wyborze albo na Mitologii Lirańsko-Siriańskiej. Niestety nawet gdyby ktoś chciał nadać jakiś porządek temu bestiariuszowi, ustalając korelację wyglądu istot z ich zachowaniem, przesłaniami czy nawet rodzajem środowiska dla nich charakterystycznego, wydaje się, że nigdy nie doszło do wglądu za kulisy teatru, który wydawał się promować każdą możliwą zmianę, dużą lub nieistotną w wyglądzie i zachowaniu Porywaczy. Przez relacje przewijają się obowiązkowi Szarzy – będący jednak w bardzo różnych odcieniach, też biali, niekoniecznie mali, czasami występujący w grupach składających się z „odmian”, jaszczury, elfopodni „nordyccy”, wielkie modliszki oraz kuriozalne panoptikum istot niejednokrotnie mających zdawałoby się monopol na jedną pobieraną lub jednego pobieranego. By jeszcze pogłębić niemały już zamęt, stworzenia te lubiły się przemieszać bez ładu i składu. Stąd na pokładach kojarzonych z Szarymi gościnnie występowali nordyccy, na salonach nordyckich gościły jaszczury etc. Zdecydowana większość tych postaci była oparta na koncepcie humanoida, modyfikując tylko w zakresie rozpoznawalności proporcje, nie inaczej niż dawne mitologie i baśnie opisywały mieszkańców ich poszerzonego kosmosu – umiejscawianego za odległym pasmem górskim, na dnie oceanu lub pod kopcem. Znamienne jest to, że generalnie wszystkie te swawolnie zaprojektowane kreatury zachowywały się do znudzenia podobnie, realizując SU w swoich zasadniczych zrębach od sztancy: pojawienie się – medyczne zabiegi – górnolotne dyrdymały – bonus (hybrydy, SVR) – odstawienie.


Ich iluzjonistyczne moce wydają się nie mieć ograniczeń, a często nawet żadnego sensu

W tym bezładnym śmietniku obrazów, toposów i wątków pewnym gwarantem stabilności był powtarzany przez wszystkich Porywaczy scenariusz uprowadzenia, składający się w ogromnej większości z faz od 1 do 5. Zdarzały się jednak nieprzyjemne odstępstwa od już i tak nieprzyjemnej „rutyny”. Chodzi o introdukowanie pobieranego w wirtualne rzeczywistości, które nie miały dla niego żadnego sensu ani celu związanego z ogólnie przyjętymi „agendami Obcych” jak: pobór nasienia, jajeczek, operacje medyczne, „przygotowywanie” na koniec znanego świata. Pobierani nie umieli się w nich odnaleźć, często były przerażające, ale przede wszystkim były zupełnie niezrozumiałe i absurdalne. Nie ma chyba lepszego porównania z ludzkiej kultury od doświadczeń Alicji w jej literackim, zdezorganizowanym Wszechświecie. W pewnym sensie te doświadczenia wybijały pobieranych zupełnie z jakiegokolwiek poczucia zrozumienia w sytuacji poza kontrolą. Często istoty je realizujące przedstawiały je jako naukę lub trening i dopytywały pobranych o ich zrozumienie, którego nie mogło być. Doprowadziło to wręcz do podejrzeń „kosmitów” o brutalne poczucie humoru, jednak te spekulacje nie mają pokrycia – jak większość naszych teorii na temat zdarzeń z ich przestrzeni – i są lustrzane względem tego, co wiemy o naszych motywacjach do absurdalnego lub niepotrzebnego zachowania, a co być może jest wiedzą bezużyteczną w stosunku do „ich” charakteru.


Przechodzący – czyli Walk-ins: zagadka zagadek

Ostatni temat, który był rozważany przez Karlę Turner (choć nie nazywała go w taki sposób), niemniej od poprzednich drażniący i zbijający z tropu. Najlepiej wyjaśnić go na przykładzie. Jeden z pobieranych opisanych przez Turner od czasu do czasu natykał się na kobietę, która zachowywała się w sposób niecodzienny i która wydawała się umocowana w jego doświadczeniach z SU, pamięć o których była skutecznie zablokowana. Kobieta ta wydawała się z pozoru zwykłą osobą, jednak emocje, które wzbudzała w pobieranym, były niezwykłe. Zdawała się zachowywać podejrzanie: niespodziewanie znikać tam, gdzie nie miała prawa zniknąć, zdawać się spłoszoną lub ukrywającą jakiś sekret. Istotnie zdarzało się, że w środowisku pobieranych dwie nieznające się z codzienności osoby rozpoznawały się ze wspólnego doświadczenia z SU. Przypadki jednak takie jak opisane przez Turner wykraczają poza te sytuacje. Osoby spotykane w okolicznościach zdających się nieprzypadkowymi, często demonstrujące wiedzę, której nie powinny mieć, wzbudzające wspomnienia „stamtąd” i znikające nie wiadomo jak nie wydawały się być członkami społeczeństwa, lecz pojawiać się wśród ludzi – jak w wielu przypadkach związanych z SU – nie wiadomo po co. Takie osoby często wygłaszały zdania, które odnosiły się do sytuacji intymnych dla pobieranych, nie wyjawiały żadnych agend ani nie podejmowały działań. Nie wydawały się też „obcymi w ludzkiej skórze”, jako że ich zachowanie i wypowiedzi dotyczyły codzienności, która – wszystko na to wskazuje – była dla istot stamtąd albo zupełnie niezrozumiała, albo obojętna. Zatem kim i po co były?

Niektórzy inni badacze i doświadczani sprawiali wrażenie, że owi Przechodzący są tematem, którego nie należy poruszać – niczym w baśni – gdzie nie mówi się o tajemnicy, która powoduje trwanie jakiegoś zjawiska, a wyjawienie której powoduje jego zatrzymanie. Jednak nieufny co do naszych mocy wpłynięcia na czary zza kosmicznej kurtyny, proponuję hipotezy mogące pasować do szalonego panoptikum czasoprzestrzennego poszerzonego kosmosu.

1. Te osoby były ludźmi na stałe żyjącymi wśród Obcych, wypuszczanymi na Ziemię niczym do parku rozrywki lub do gry komputerowej, mogącymi w każdej chwili przerwać swoją tu obecność.

2. Podróżnikami z innego miejsca lub czasu (lub spoza czasu), jednak będącymi ludźmi w naszym znaczeniu tego słowa, ale z innego „miejsca”, gdzie ludzkość funkcjonuje w jakiejś relacji z innymi siłami, traktującymi naszą czasoprzestrzeń jako bratnią krainę tej samej rasy.

3. Pochodzącym z naszej codzienności osobami, które tak dalece zagłębiły się w poszerzony kosmos, że nabrały charakteru właściwego tamtejszym istotom, np. mogą dowolnie wkraczać w nasz linearny czas. W ten sposób mogłyby być np. potomkami pobieranych dysponującymi umiejętnościami Innych, odwiedzających ich „przeszłość”, zachowujących się osobliwie, by nie wpłynąć na naszą „teraźniejszość”. Jednak tak jej bliskie, że rozpoznawalne przez nas jako „tacy sami ludzie o zbieżnej z nami emocjonalności i sposobie zachowania”.

Warto dodać, że niektóre badaczki i doświadczane używały terminu walk-in na „duszę kosmity” przejmującą ludzkie ciało w jakimś konkretnym celu. Być może na wyżej opisane istoty/osoby należałoby zaproponować jeszcze inny termin.

POZA POGRANICZE, POZA POBRANIE

Pracę Karli Turner, pokrótce scharakteryzowaną w tym artykule, trudno przecenić. Jej dokładność, wrażliwość i – nade wszystko – chęć opisania zjawiska uprowadzeń, nie przemilczając żadnych, nawet najdziwaczniejszych szczegółów, nie tylko stawia ją na czele wszystkich UFO-badaczy, ale także po dziś dzień podnosi świadomość jakości jej dokonań. Podczas gdy kolejne koncepcje dotyczące celów, środków i skutków rzeczywistości UFO były rozważane przez jakiś czas jako główna teoria, a później odpływały w bogate rubieże UFO-folkloru, analizy Turner nie dezaktualizują się. Przeciwnie – wkomponowują się w to, jakie metamorfozy przechodzi UFO-zjawisko w Epoce Łączności. Zwłaszcza w dziedzinie niematerialności w naszym rozumieniu obiektów i istot „stamtąd”.

Na koniec trudno nie zadać sobie pytania, co by było gdyby. Dokąd zaprowadziłyby nieustraszoną duszę Turner jej przeszukiwania Obrzeży i opieka nad Wędrowcami do nich i z powrotem? Sama zresztą była Wędrowczynią Tam. Wiele wskazuje na to, że tak jak inni pobierani, mogłaby przejść na etap łącznictwa. Zresztą jej ostatnia książka – kontrowersyjna i tajemnicza zarazem – wydaje się już stawiać pierwsze kroki w tym kierunku (patrz: NIECHCIANY PRZYPADEK TEDA RICE’A – w przygotowaniu).

 

Życie i pracę Karli Turner przerwała choroba, wobec której nieczuli okazali się „kosmiczni bracia”, a winą za nią obarczeni zostali „rządowi spiskowcy”. Najprawdopodobniej jednak w obu przypadkach chodzi o potrzebę obwinienia kogoś za spotykającą nas niezrozumiałą i niezasłużoną tragedię. Jej ziemska i kosmiczna wędrówka w wymiarze materialnym dobiegła końca. Trwa jednak w sferze duchowej – jej przesłania i uwagi po dziś dzień kierują ciekawych rzeczywistości UFO na nowe ścieżki. Pozostawiając każdemu wolność w wyobrażeniu życia pozagrobowego, nie ma przeciwwskazań, by nie życzyć jej, by jej bezcielesna świadomość odkryła sekrety, które dla nas, spętanych materią, pozostają niedostępne.

 

1 thought on “KARLA TURNER I JEJ (WSZECH)ŚWIAT – część III”

  1. Pingback: Accounting Phuket

Leave a Comment

Scroll to Top