KARLA TURNER I JEJ (WSZECH)ŚWIAT – część II

KARLA TURNER I JEJ (WSZECH)ŚWIAT – część II

Recenzja książek: Turner Karla, Into The Fringe: A True Story of Alien Abduction,

BookRefine Publishing 2018. First edition 1992.

Oraz

Turner Karla, Taken: Inside the Alien-Human Abduction Agenda,

BookRefine Publishing 2018. First edition 1994.

Część II: Obcy w Obcym Kraju



Można ludzi „odłączyć”

Jednym z najbardziej przerażających doświadczeń relacjonowanych przez Turner jest sytuacja, którą przeżyli przy pełnej świadomości jej przybrany syn David i jego dziewczyna Megan. Po przyjeździe nocą do ich letniskowego domu, łagodny na co dzień David zaczął ciągnąć Megan do pobliskiego mrocznego lasu, twierdząc, „że coś chce ją widzieć”. Nie reagował na protesty przerażonej dziewczyny, jego głos brzmiał inaczej, zachowywał się brutalnie, niczego później nie pamiętał. By pogłębić zagadkę, pod hipnozą oboje zwracali uwagę na talerz satelitarny na dachu domu (którego w istocie tam nie było, patrz: Wspomnienia kamuflażowe). Megan miała wrażenie, że „drugi” David (prawdziwy?) jest w domu, David ciągnący ją do czegoś oczekującego jej w lesie miał powiedzieć (a raczej coś przez niego miało powiedzieć): „Davida tu nie ma, jest odłączony”.

To wysoce niepokojące wydarzenie wzbudziło jeszcze bardziej niepokojące podejrzenia co do niestandardowych elementów scenariusza. Jednym mogła być możliwość wyłączenia świadomości człowieka i przejęcia nad nim zupełnej kontroli. Drugim mogło być wykorzystywanie klonów ludzi, które istoty przygotowywały chętnie, bez wysiłku i w dowolnych ilościach (patrz: NIECHCIANY PRZYPADEK TEDA RICE’A – tekst w przygotowaniu).

…i aplikować scenariusze wirtualnej rzeczywistości

W pewnym sensie tego typu odbiór niektórych elementów scenariusza był powszechny, jednak badania Karli Turner nie tylko go uwypukliły, ale i opisały wrażenie implantowania scenariusza przez osoby od niego wolne. Podczas gdy dwójka świadków obserwowała kilkuminutową interakcję doświadczanej Amelii z unoszącą się w jej własnym mieszkaniu świetlną kulą, ona w tym czasie doświadczała rozmowy z dwójką istot i podróży do spodka. Ta ważna obserwacja dowodzi, że VRS był przeżywany w pełni zmysłowo przez poddawaną mu osobę, podczas gdy nie miał miejsca w naszej fizycznej rzeczywistości. Wiele pobieranych wspieranych przez Turner relacjonowało swoje wrażenia z wirtualnych przedsięwzięć swoich porywaczy najczęściej będących pobytami w fantastycznych krajobrazach lub na Zniszczonej Ziemi, jednym z ulubionych tematów dozorców. Zdolność „przenoszenia” człowieka do wykreowanej czasoprzestrzeni ze zrozumiałych względów wzbudzała wielki niepokój u doświadczanych i zbijała z tropu badaczy. Zwłaszcza ze względu na przejawiającą się często skłonność do absurdu tego typu pokazów, kompletnie dezorientujących ich ofiary.

Klonują siebie i nas

Jeszcze jeden straszak z szafki ze strachami człowieka końca XX wieku i kolejny temat badany przez Karlę Turner, nierzadki w kontaktach z istotami ze scenariuszy uprowadzeń a marginalizowany przez innych badaczy. Pobierane miały z nim styczność bądź to „informacyjny” (jak np. młodziutka doświadczana, która dowiedziała się, że dziwni goście pobierają jej tkankę, gdyż „robimy nową ciebie”), bądź to ekspozycyjny – były im pokazywane ich ciała na pokładach, czasem wyciągane z całych magazynów, gdzie składowane – najczęściej w przezroczystych pojemnikach przypominających sarkofagi – były niezliczone ludzkie ciała. Jaki był – przynajmniej według hodowców klonów – cel tej masowej produkcji? W przeciwieństwie do opowiastek o hybrydach i końcu świata w stosunku do tych „żywych, ale niezamieszkałych” ciał nie byli rozmowni. Wydaje się uzasadnione przypuszczenie, że ich mistrzostwo w robieniu ludzi było efektem mistrzostwa w robieniu siebie, bowiem Szarzy (ale i inne rasy) wykazywały wyjątkowo duże ujednolicenie w wyglądzie, jakby poszczególne stworzenia były produkowane od sztancy, a nie były naturalnym efektem dziedziczenia genów.

Przenoszą dusze

Być może najbardziej kontrowersyjny ze wszystkich tematów i najszerszym łukiem omijany przez badaczy. Termin „dusza” i związane z nią funkcje żywej istoty w XX wieku został odsunięty poza obręb oficjalnej, poważnej nauki, wepchnięty na terytorium wiary, tzw. osobistych przekonań i religii. Stąd chcąc, by zjawisko uprowadzeń było traktowane poważnie, czyli naukowo, badacze aspirujący do statusu naukowców byli zmuszeni odsunąć dusze poza obręb ich problemu badawczego. Co innego stworzenia „z kosmosu”, które według badań Turner zdecydowanie interesowały się i zajmowały duszami w sposób praktyczny, gardząc naszymi naukowymi standardami. Prowadzone przez nie dziwaczne rozmowy o duszach nie były wcale rzadkie – jak pokazują badania Turner. Pobrane mogły zostać wyekstrahowane z ciała, np. na czas wyjątkowo drastycznej operacji wyjęcia z czaszki mózgu, i z przerażeniem przyglądały się procedurze spoza własnego ciała. Jedna z nich została wyjęta ze swojego ziemskiego ciała i wsadzona w nowe kosmiczne – identyczne jak jej własne z kilkoma ulepszeniami – z nie większą trudnością niż zmiana ubrania przez człowieka. W zasadzie nawet odbyło się to szybciej i łatwiej. Tego typu historie były – mówiąc oględnie – niepokojące. Czym innym jest osiągnięcie mistrzostwa w technologii, na drodze do której ludzkość wydaje się stawiać już pierwsze kroki (DNA, egzotyczny napęd, nawet dematerializacja). Czymś innym swobodne władanie czymś, co do czego nie ma w sumie zgody czy istnieje. Przypadek Davida, którego jakaś siła wyłączyła i kontrolowała jego ciało, zwiększał poczucie zagubienia i bezbronności.

Czepiają się religii

W zasadzie temat pokrewny powyższemu. W przeszłości często panowało, a i dzisiaj również zdarza się takie przekonanie, że naukowcom nie przystoi zajmować się pojęciami i teoriami zarezerwowanymi dla filozofii i teologii. Jednak Porywacze z buciorami pakowali się w te rejony wcale nie teoretycznie, lecz praktycznie. Nagabywali o kwestie związane z ludzkimi wierzeniami, wielokrotnie proklamowali się ich twórcami, szydzili z nich lub jakoś się w nich lokowali. Na przykład na pytanie młodziutkiej pobieranej: „czy jesteście aniołami?”, szaroskóra istota odpowiedziała: „tak, ale nie takimi, o jakich się uczyłaś”. W ogóle wielokrotnie wykręcali poglądy katolickie jako błędnie zinterpretowaną ich ingerencję w sprawy ludzkiego gatunku. Na porządku dziennym zdarzały się im gesty obrazujące pogardę dla chrześcijaństwa, np. jedna z pobieranych znalazła po nocy z uprowadzeniem jako jedyny element odzieży, który nie został jej przywrócony krzyżyk leżący na podłodze. Z lektury innych książek poświęconych tematowi wiemy już, że to wcele nie musiał być zresztą gest światopoglądowy. Mogli nie być w stanie jej go założyć z powrotem, np. ze względu na materiał, z którego był zrobiony (patrz: ZIEMIANIE KONTRATAKUJĄ!).

Z drugiej strony zdają się cynicznie wykorzystywać nasze religijne wyobrażenia, często np. przyodziewają się w szaty przypominające te z obrazów biblijnych, mają zwyczaj rozpoczynania scenariusza uprowadzenia ok. 3.00-3.33 nad ranem, co jest tradycyjną godziną demonów jako nocna odwrotność godziny Ukrzyżowania. Postać wyglądająca jak Jezus z obrazka występuje wśród nich czasem w formie szokującej, jak podówczas, gdy łagodnym gestem obejmowała szare stworzenia i uspokajała pobieraną słowami: „nie bój się, oni są moi”. Wszystkie te doświadczenia pogłębiały niemały już chaos i nic dziwnego, że nie pojawiały się w pierwszoplanowych publikacjach o uprowadzeniach.


Hybrydy to oszustwo

Jak wiele zajęć, którymi rzekomo mieli „być zajęci” kosmici, ich sławetny program hodowlany wydaje się takim samym kłamstwem jak solenne zapewnienia z lat 50-tych, że pochodzą z Wenus i Jowisza? Mimo że mitologia hybryd jest szczególnie żywa i wciąż bardzo obecna w społeczności łącznikarskiej – kilkoro z nich traktuje siebie jako hybrydy – sensowność zapładniania ziemskich kobiet, by następnie kraść płody i przez „lata” zajmować się nimi, by osiągnęły wiek i formę słabowitych, chorych dzieci wydaje się sprzeczna z wręcz magicznymi możliwościami Porywaczy. Mogą tworzyć idealnie ludzkie ciała w dowolnej ilości, twierdząc, że wielu pobieranych jest ich dziełem lub że dusze wielu są inkarnacją istot z poszerzonego kosmosu. Zatem po pierwsze ten archaiczny żłobek wręcz pachnie teatrzykiem rozgrywanym na potrzeby żniw emocjonalnych. Po drugie wydaje się być przyodzianym w futurystyczne szatki odgrywaniem starożytnego rytuału uprowadzenia noworodków przez elfy i podmieniania ich na karykaturalne podrzutki, a także zabieranie ludzkich kobiet do ich przestrzeni, by były mamkami dla niedopasowanych istotek zabranych z naszego świata. Czymkolwiek był fenomen hybryd, trudno go traktować jako wieloletni, niespiesznie przygotowywany program łączenia DNA „kosmitów” z nami, by owoce tego projektu mogły np. żyć na odmienionej Ziemi (po katastrofie czy przejściu w inny „stan wibracji”). Więcej wskazuje na jeszcze jedno oszustwo niż na wprowadzenie ludzkich ofiar w tajniki tego, „czym obcy się zajmują”.

Udają dobrodusznych

Brak jakichkolwiek przesłanek co do szerszego celu działań Przybyszy pogłębiał frustrację tak doświadczanych, jak i badaczy. Mając na celu pozorne uproszczenie tematu wyjętego z mitologii lub baśni starożytnych (czy stwór nieludzki jest dobry, czy zły), badacze proponowali uproszczenia lub teoretyczne wspólne mianowniki.

Dla Macka liczyło się to, co wskutek przeżyć ze scenariusza uprowadzenia może nastąpić w duchowości pobieranej osoby. Podobną filozoficzną ścieżkę obrał Strieber. Nie dało się jednak podważyć niezaprzeczalnego faktu. Uprowadzenia były gwałtem. Niezależnie od ich natury scenariusze łamały poczucie ludzkiej godności, bezpieczeństwa, seksualności czy rodzicielstwa. A jednak istoty dokonujące czynów niedopuszczalnych względem wszystkich ludzkich prawideł moralnych, dopytywane lub nieproszone kreowały się na niezrozumiałych dobroczyńców. Jednym z najczęstszych przekazów otrzymywanych przez zmasakrowane ofiary było wmawianie im wyjątkowości niewiele odbiegającej od mesjanizmu. „Jesteś wybrana/wybrany” odnosiło się do niezliczonych ofiar, których przeznaczenie wcale nie uwznioślało tortur. Za badaniami Macka można jednak odnieść wrażenie, że wiara w te przesłania i wyższy cel horroru mogły otwierać drogę do duchowego rozwoju. Była to jednak tylko zasługa i praca pobieranego, nie realizacja górnolotnych komunałów Istot.

Zapowiadają bliskość przełomu, który nigdy nie nadszedł

Większość pobieranych było przekonywanych o nieuchronnym i bliskim już nadejściu Epokowego Wydarzenia, które przeobrazi świat nie do poznania. Dwojaki był sposób przekazywania tej wzbudzającej trwały niepokój wieści. Istoty bądź to obwieszczały ją z namaszczeniem, bądź pokazywały ją w wirtualnej rzeczywistości pobieranym, każąc im przeżywać rozstanie z ich światem. Natura tej cezury miał różną formę, ale generalnie pojawiała się w trzech odmianach:

1. Świat czeka zmiana o charakterze metafizycznym. „Zmiana wibracji” nie mająca odpowiednika w ludzkiej nauce sprawiała wrażenie zmiany samej natury rzeczywistości. Choć nie była opisywana jako katastrofa, w istocie była ostatecznym zakończeniem dawnego stylu życia i przejściem do nowego nieznanego świata, gdzie żadne dotychczasowe doświadczenia kultury czy nauki nie miały znaczenia i uzależniały przetrwałych od istot obeznanych w funkcjonowaniu nowych zasad. Choć ten przełom był traktowany jako coś w rodzaju wniebowstąpienia – wybrani mieli zostać do niego dostrojeni, a zatem stać się istotami „wyższego rzędu”, konieczność porzucenia budowanego z mozołem świata, a być może i ukochanych osób i rodziny, wzbudzała trwały niepokój.

2. Armagedon – planeta zostanie zniszczona, miasta zmienione w ruinę, ludzie wymrą lub zostaną niemal wybici, oprócz oczywiście „otaczanych dobroczynnym przygotowaniem” uprowadzanych. Ta perspektywa była ze szczególnym umiłowaniem przedstawiana przerażonym uczestnikom scenariusza. Kazano im przemierzać zrujnowany świat, często ucząc się w nim abstrakcyjnych zachowań, które miały dopiero po Upadku stać się kluczowe, oczywiście uzależniając możliwość przeżycia w przyszłym świecie od dobrodusznych Przewodników. Za doprowadzenie Ziemi do upadku byli najczęściej odpowiedzialni ludzie, ale niekoniecznie. Wirtualne obrazy przedstawiane straszonym czerpały z wizji zagłady atomowej, gospodarczej, klimatycznej, jednocześnie odwołując się do znanych doświadczanym, np. dostarczanych z mediów masowego przekazu obrazów miast zniszczonych przez bombardowania.

3. Noc Świateł – w tej zapowiedzi zmianą świata i kresem dotychczasowego sposobu życia ludzi na Ziemi było ujawnienie się w pełnym zakresie obecności Obcych. Najczęściej pobierani doświadczali wizji zstąpienia w chwale setek rozświetlonych pojazdów z Nieba na Ziemię. Czasem ten obraz jakby samoistnie pojawiał się w ich wyobraźni, nie byli w niego wprowadzania niczym w wirtualną rzeczywistość. Nie otrzymywali wglądu w to, jak przyszły świat po Nocy Świateł miałby wyglądać i jakie byłoby w nim miejsce ludzkości. Można odnieść wrażenie, że nie podkreślał on szczególnej roli pobieranych, którzy poprzez ujawnienie się ich dręczycieli zostawali jakby zrównani z resztą uczestników Nocy, tak samo oszołomionych pokazem gwiezdnej potęgi, jak i niepewnych tego, co ich po nim czeka.


Twierdzą, że nas stworzyli, zatem jesteśmy ich

Kwestie prawa i zgody udzielanej na działania Porywaczy były zrozumiałym powodem udręki uprowadzanych. Nic dziwnego, że często przede wszystkim oburzenie na deptanie ludzkich świętości było motywatorem prób podjęcia jakichkolwiek działań w stosunku do Porywaczy. Próby uzyskania odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań konstytuujących jakiekolwiek działania obcych – „jakim prawem!?” – spotykały się z różnymi zawiłymi wywodami. Wśród których jednym z podstawowych „wyjaśnień” było lekceważące powoływanie się na prawo własności ze względu na wyprodukowanie ludzkości. W jaki sposób, kiedy i z jakiej przyczyny miałoby się to dokonać? Wersji nie brakowało, łącznie z snuciem obrazu kosmosu pełnego planet z osadzonym na nich gatunkiem, który my nazywamy homo sapiens, służącym tym samym lub zupełnie innym celom ich kosmicznym twórcom. Wielu doświadczanym ta upraszczająca wizja zależności ludzie-oni kojarzyła się z koncepcjami pisarzy nurtu paleoastronautyki, którzy opisywali dawne odwiedziny na naszej planecie kosmicznej rasy nieco tylko bardziej zaawansowanej od nas dziś, która doprowadzała do przyspieszonej ewolucji ówczesnych hominidów przy pomocy instrumentarium właściwego dwudziestowiecznemu laboratorium. Jest to o tyle niepokojące, że ta sztucznie symulowana skromnymi środkami genetyczna manipulacja przypomina bliźniaczo rzekome hodowanie hybryd przez „kosmitów”. Tym bardziej przemawia to za wykorzystywaniem w komunikacji z ludźmi ich własnych wyobrażeń na temat tego, „jacy kosmici być powinni” i „co powinni robić”.

Jesteśmy nimi, więc o co chodzi?

Stałym i niezwykle zbijającym z tropu elementem narracji Istot z uprowadzeń było uparte przekonywanie, że my to oni, oni to my. Wydające się doświadczanym kompletnie niepasujące do ich światoobrazu (w przeciwieństwie do historyjki o wyhodowaniu ludzi), nawet odnoszącego się do koncepcji ufologicznych czy koncepcji science-fiction bazujących na rozróżnieniu my-oni i uwypuklaniu rozbieżności. Ludzie wydawali się naturalni, jednostkowi, witalni i emocjonalni, Inni (niezależnie od przybranej postaci) – sztuczni, kolektywni, stabilni i w rożnym stopniu zdystansowani od emocji (od wyciszenia i wrażenia harmonii po kompletną bezduszność). Jak wytłumaczyć zatem ich ciągłe klarowanie, że jesteśmy tym samym? Wydawało się to wręcz kłócić z łatwo przyswajalną dla wychowanych w drugiej połowie XX wieku opowiastką o obcej ingerencji w rozwój ludzkości. Ona w końcu sankcjonowała rozdźwięk my-oni, choć stawiała nas na pozycji podporządkowanej. Nie ma konsensualnego wyjaśnienia tej drażniącej myśli. Może chodzić o jakąś czasoprzestrzenną jedność – np. pochodzenie bezczasowych Porywaczy z naszej przyszłość – od dzisiejszych nas (co ma pewne odzwierciedlenie w LSM)? A może chodziło o coś jeszcze bardziej dogłębnego i metafizycznego z naszego punktu widzenia jak korzystanie z tego samego rezerwuaru dusz lub zbudowanie z materii pochodzącej z tego samego źródła? Jak niesamowite wrażenie wywoływało przyznawanie się do nie-pokrewieństwa, ale do bycia tym samym przez istoty postrzegane przez nas jako inne w sposób możliwie najbardziej skrajny niech świadczy dialog odbyty pomiędzy ludzką pobieraną dziewczynką a stworzeniem dozorczym o kształcie gigantycznego owada, z którym czuła mimo zupełnej odmienności w powierzchowności niezrozumiałą, kojącą wspólnotę:

„Nie jesteś moją mamą” – mówi dziewczynka do Wielkiej Białej Modliszki.

„Jestem” – odpowiada dziewczynce Modliszka.


Wojsko uczestniczy w tym (jakoś)

Przypuszczenie, że udział w scenariuszach uprowadzenia amerykańskich (czy też ludzkich) sił wojskowych będzie bardziej konsekwentny i przyziemny niż „kosmiczny” teatr absurdu jest frustrująco niezgodne z doświadczeniami pobieranych. Nie dość, że potęgował poczucie bezsilności i wściekłości nie tylko wobec „obcych”, ale i „swoich”, to jeszcze zwiększał poczucie nierzeczywistości i utraty układu odnośników, zacierając granicę pola aktywności między zrozumiałymi dniami i koszmarnymi nocami. Spotkania z personelem wojskowym bowiem były bardzo niejednolite – wszystkie miały charakter zbijający z tropu i opresyjny.

1. Spotkania dzienne, przy pełnej świadomości doświadczanych poddawanych typowej aktywności personelu wojskowego wobec jednostek podejrzanych o coś (przesłuchania, iniekcje, grożenie, badania) przeprowadzane przez grupy zdające się wiedzieć co nieco o porwaniach, doświadczanych przez „kosmitów”, sprawiających wrażenie, że badają ten fenomen lub go monitorują – m.in. przy pomocy niezwykle popularnych nieoznakowanych czarnych helikopterów, które stały się symbolem prześladowania pobieranych.

2. Pobieranie nocne przez personel wojskowo-naukowy. Mające podobną charakterystykę co „kosmiczne” SU – uprowadzenie z domu pobieranej osoby i odstawienie jej tam przed świtem. Można je podzielić z grubsza na 3 kategorie – czasem przeplatające się.

a. Pobieranie przez wojsko mające cechy typowych sił ziemskich – znanych osobie pobranej. Transport za pomocą zwykłych pojazdów, uzyskiwanie zmienionego stanu świadomości przy pomocy zastrzyków ze środków odurzających, typowe wojskowe lokacje (hangary, bazy), wyrażanie emocji przez porywaczy (np. wpadanie w gniew, frustracja, niecierpliwość), przesłuchania w stylu wywiadowczym, badania z użyciem ziemskich procedur.

b. Pobieranie przez personel wojskowo-naukowy posługujący się sprzętem wykraczającym poza znaną nam technologię (np. teleportowanie do hangaru wojskowego), zachowujący się w sposób nietypowy (zdystansowanie, wypowiadanie zdań nie mających sensu w danej sytuacji), często współpracujący z kosmitami lub sprawiający wrażenie mających kosmitów w niewoli lub przechowujących ich ciała w pojemnikach – co kojarzy się z teatralnym wystrojem i VRS. Pobierani podczas tego typu spotkań byli najczęściej unieruchomieni w sposób właściwy dla „uprowadzeń przez kosmitów”.

c. Pobieranie przez postaci o ludzkim wyglądzie i ubiorze, ale o zachowaniu nieprzypominającym Ziemian, np. kontaktujące się telepatycznie lub wykazujące wiedzę niemożliwą do pozyskania w sposób dostępny ludziom (dokładna znajomość myśli pobieranego lub przyszłych zdarzeń).

 

 

Część finalna za tydzień

Leave a Comment

Scroll to Top