Ziemianie kontratakują!
CZYLI CZY DAŁO SIĘ OBRONIĆ PRZED UPROWADZENIEM PRZEZ „OBCYCH”, A JEŚLI TAK, TO DLACZEGO (A JEŚLI NIE, TO DLACZEGO)
Recenzja książki Druffel Ann, How to Defend Yourself Against Alien Abduction, Three Rivers Press 1998
Lata 90-te XX wieku to podwójny szczyt zjawiska „Uprowadzeń przez Kosmitów”. Po pierwsze za sprawą ilości raportowanych wydarzeń, po drugie pod względem zainteresowania tym tematem tak badaczek i badaczy, jak i społeczeństw na całym świecie. Nic dziwnego, że powstało pewne sprzężenie zwrotne między przebiegiem tych niepokojących kontaktów a ich opisem. Pewne cechy tego zagadnienia zostały rozsławione (np. że dokonują ich Szarzy zwani w LSM Zetami), inne zostały zamiecione pod dywan (np. że wraz z Szarymi występuje cała kohorta różnych ras, w tym mężczyźni i kobiety nie różniące się wyglądem od nas). Przesilenie musiało nadejść i na rynku ufologicznym zjawiły się pomysły generalnie różne od przyjętych dogmatów ufologicznego areopagu, wzbudzając absmak charakterystyczny dla wszystkich zmurszałych środowisk, niechętnych rewizji swoich jedynie-słusznych paradygmatów. Popularyzację dwóch z nich trzeba przypisać zapomnianej dziś badaczce Ann Druffel.
Po pierwsze zapytała, czemu praktycznie wszyscy doświadczani i badacze zgodzili się, że Scenariuszom Uprowadzeń nie można się przeciwstawić?
Po drugie zastanowiła się, czemu bezrefleksyjnie postawiono znak równości pomiędzy istotami z UFO z Epok Spodków i Spotkań – które często unikały kontaktu z człowiekiem – z mglistymi Dozorcami, którzy wydają się od ludzi uzależnieni i w nieskończoność powtarzają tych samych kilka czynności gdzieś na pograniczu transu i snu.
Efektem jej przemyśleń było stworzenie jedynego w swoim rodzaju poradnika Jak się obronić przed uprowadzeniem przez obcych, który nawet jeśli nie narobił zamieszania w relacjach pobierani-dozorcy, narobił go niemało w skostniałym świadku UFO-badaczy.
BRONIĆ SIĘ, ALE PRZED KIM?
Fundamentalnym założeniem Druffel, umożliwiającym przedstawienie skutecznych technik obrony przed zakłócaniem życia ludzi i pogwałcaniem ich praw, było uznanie, że nic nie świadczy o wyższości technologicznej czy intelektualnej dozorców, którą powinny się wykazywać zaawansowane cywilizacje z kosmosu. Scenariusz uprowadzenia wydaje się być w miarę prostym układem kilku umiejętności uniemożliwiających istocie ludzkiej opór. Przede wszystkim wprowadzenie człowieka w stan paraliżu. W argumentacji Druffel – podobnie jak we wnioskach Karli Turner – istoty przeprowadzające scenariusz „uprowadzenia” wydają się bardziej żerować na emocjach uprowadzonej/ego, niż realizować jakieś fizyczne zamiary – często demonstrowane (hybrydyzacja, badania). Podkreślane przez Turner umiejętności generowania holograficznej rzeczywistości w ujęciu Druffel mogą być praktycznie całością przedstawianej przez przybyszy sceny – dziejącej się poza naszym czasem i przestrzenią – w swego rodzaju intruzji ich wymiaru. Tym bardziej istoty te wydają się być czymś w rodzaju mało bystrych i samodzielnych pasożytów, za wrażeniem potęgi i niedosiężności których stoi jedynie odmienne pojmowanie czasoprzestrzeni przez innego jej użytkownika – nas.
W istocie znanych prób przerwania scenariusza było mało. Pytanie, które umotywowało publikację, brzmiało: czy ich niepodejmowanie jest wynikiem skuteczności mocy obcych, czy przekonania pobieranych, że takie próby są daremne? Druffel przytacza nawet opinie ekspertów od uprowadzeń przekonujące, że nie tyle uprowadzeniom nie da się zapobiegać lub ich przerwać, co że nie powinno się tego robić.
Słusznie skądinąd przedkładając dobrostan umysłowy doświadczanych (przeżywających wszystkie możliwe odmiany zespołów stresu pourazowego) nad okazją badawczą fascynatów dozorczych okropieństw, Druffel przedstawiła 9 metod, które jej zdaniem mogą zapobiec pobraniu. Niektóre okrasiła niezwykle interesującymi przykładami skutecznych prób, inne bardziej ogólnymi przemyśleniami, często opartymi o folklor i wiedzę metafizyczną. Każda zasługuje na uwagę, a dla straumatyzowanych ofiar „kosmicznych dręczycieli” na wypróbowanie. Druffel podkreśla jednak na każdym kroku – warunkiem sine qua non powodzenia musi być wiara w powodzenie metody. W poszerzonym kosmosie przenikających przez ściany porywaczy trudno sprzeciwiać się takiej wykładni.
POBIERANY, CZYLI KTO?
Korzystając ze swojej wieloletniej pracy z różnymi grupami wsparcia zrzeszającymi ofiary uprowadzeń, Ann dokonała kategoryzacji charakterystyki osobowościowej i psychologicznej pobieranych na bazie ich postaw względem swoich przeżyć i ich relacji z osobami z nimi związanymi (badaczami, członkami grup wsparcia).
Grupa 1. Osoby o mocnym i konsekwentnym charakterze, racjonalnym myśleniu, wysoce produktywne zawodowo i społecznie. Otwarcie współpracują z badaczkami i czerpią znaczące korzyści z uczestnictwa w grupach. Z czasem potrafią zasymilować swoje doświadczenia ze swoim codziennym życiem, ponosząc z powodu tych pierwszych minimalne straty. Zazwyczaj w ujawnianiu swoich historii pragnące anonimowości.
Grupa 2. Doświadczeni o podobnej strukturze jak grupa 1, lecz cierpiący mocniej ze względu na traumatyzujące przeżycia, niemniej potrafiący radzić sobie z nimi, może wolniej i z większym trudem. Czasem uzależniający się od technik pomocowych i nadużywający czasu badaczy i grup wsparcia.
Grupa 3. Pobierani zniszczeni przez swoje doświadczenia pod względem psychicznym i o zaburzonym funkcjonowaniu życiowym. Mają skłonność do całkowitego uzależniania się od badaczy i grup, sprowadzając skuteczność technik wsparcia praktycznie do zera. Niemniej w przypadku grupy 3 nie ma oznak, że raportowane przez nią doświadczenie różni się od 1 i 2. Różna jest za to reakcja na nie.
Grupa 4 to jednostki chore psychicznie, których opowieści o pobraniach są wynikiem skrzyżowania halucynacji z potężną potrzebą uczestnictwa w wywołującym współczucie kryzysie. Ich opowieści zmieniają się, dodawane są nowe elementy. Nawet jeżeli ich rdzeniem jest jakiegoś rodzaju faktyczny kontakt, został przytłoczony przez ich fantazję. Jednostki te są emocjonalnymi wampirami przekraczającymi wszelkie granice wykorzystywania ludzi wokół i wymuszania na nich oczekiwanych reakcji.
Grupa 5. Oszuści. Najmniejsza z grup, nieprzekraczająca 1-2 procent wszystkich pobieranych.
Grupa 6. Nieznanej wielkości odsetek pobieranych, których charakterystyka zasadniczo mieści się w grupach 1-3, ale którym w różny sposób i w różnych okolicznościach udało się przerwać scenariusz narzucony przez dozorców.
Badania przypadków z 6 grupy stanowią podstawę Poradnika i wyszczególnienia 9 technik przeciw Uprowadzeniom.
MENTAL STRUGGLE – MENTALNE PRZEŁAMANIE (metoda przerywająca)
Podstawowa technika polegająca na przełamaniu I etapu scenariusza uprowadzenia, czyli wprowadzenia człowieka w stan paraliżu i poddaniu jego ciała zewnętrznej kontroli. Polega na skupieniu się w trakcie doznawania obezwładniającego wpływu na wykonaniu prostego ruchu najmniejszą możliwą częścią ciała, np. palcem u stopy. W przypadkach badanych przez Druffel odzyskanie nawet tak mizernej dawki władzy nad samym sobą przerywało cały scenariusz. Nie dochodziło nawet do II etapu, czyli pojawienia się Istot w pokoju pobieranej osoby. Analizowane incydenty należą do całego splątanego spektrum doświadczeń kilku powiązanych osób, najwyraźniej opisanych szczegółowo w innej książce Druffel The Tayunga Canyon Contacts (do której notabene odwołuje się tak często, że można by ją posądzić o kryptoreklamę innego wydawnictwa).
Kluczem do sukcesu w zastosowaniu mentalnego przełamania jest pewnego rodzaju odłączenie się od przeżywania całej zatrważającej sytuacji uprowadzenia i skupienie się na jednym, konkretnym zadaniu i poświęceniu mu całej woli.
Absolutnie zdumiewającym przykładem skutecznego odparcia dozorców jest zastosowanie kooperacji. Dwójka pobieranych – mężczyzna imieniem Bershad i kobieta imieniem Melanie – mający za sobą lata uprowadzeń, spotkawszy się na grupie wsparcia, ustaliło specjalny plan przełamania. Umówili się, że w pierwszych etapach intruzji jedno zadzwoni do drugiego. Wtedy osoba nie będąca uczestnikiem scenariusza wesprze zaatakowaną specjalnie ustalonymi słowami otuchy, m.in.: „jestem z tobą i będę tak długo, jak będziesz mnie potrzebować”. Metoda zadziałała, Bershad zdjęty terrorem wrażenia rychłego przybycia dozorców, zdołał siłowo doczołgać się do telefonu i wprowadzić plan w czyn. W efekcie scenariusz został zerwany w I etapie. Stworzenia wyczuwane już dosłownie „za progiem” nie zmaterializowały się, mimo że czuł ich obecność już w pokoju, i ich wpływ na mężczyznę urwał się.
Jest to jeden z nielicznych znanych przykładów współpracy podczas pierwszych etapów koszmaru nocnego najścia, podnoszący na duchu i budujący. Jest to też argument za duchowym charakterem intruzów, bo gdyby ich wpływ był wynikiem jakiejś wyższej technologii, prawdopodobnie ludzkie wysiłki mentalne raczej nie miałyby na niego wpływu.
PHYSICAL STRUGGLE – ODWET (metoda przerywająca)
Pokutuje umacniane przez „uprowadzeniowych” dogmatyków przeświadczenie, że wyłupiastookie pokraki ze scenariuszy uprowadzeń są nietykalne – one mogą dotknąć człowieka i robią to, wzbudzając obrzydzenie, człowiek nie ma szans dotknąć ich. Występują jednak warunki, kiedy – jak się wydaje – można było podjąć z nimi fizyczną walkę. Możliwe, że chodzi o krótki moment, kiedy „logują się” one do naszej trójwymiarowej czasoprzestrzeni. Wtedy ponoć dopadał ich słynny ranczer-samuraj John Edmonds, przeczuwając zawczasu ich nadejście i czekając gotowym, by urządzić im rzekomo istną sieczkę (patrz: TO JESZCZE JEDNO RANCZO).
Druffel opisuje przypadek niejakiej Patsy doprowadzonej do granicy nocnym terrorem Szarych i wystawionej na obezwładniający stres wynikający z niemocy ochrony własnych dzieci. „Przyłapawszy” którejś nocy trójkę Szarych na wkraczaniu do naszego „wymiaru”, gniew jej eksplodował. Nim się spostrzegła, dopadła środkowego intruza i ścisnęła dłońmi jego patykowaty kark. Efekt był nieoczekiwany – głowa dozorcy opadła bezładnie, jego szyja złamała się jak zapałka. Pozostała dwójka zrobiła „miny” przywodzące na myśl głupkowate zaskoczenie (how the hell that happened?) i ulotniła się wraz z zabitym(?) kolegą. Tej nocy do uprowadzenia nie doszło. Warto dodać, że Patsy przez wiele lat dręczyły wyrzuty sumienia z powodu odebrania życia świadomej istocie, choć wnioskując z zachowania jego współziomków stworzenia te takie do końca świadome nie są. A biorąc pod uwagę inne strzępki przekazów na temat ich relacji życie-śmierć, złamanie karku temu konkretnemu ciału mogło nie być wcale zabiciem istoty z niego korzystającej.
Innym, dobrze znanym przypadkiem podjęcia fizycznej obrony przed kosmicznym porywaczami jest historia Travisa Waltona z 1975 roku. Jest to w ogóle jeden z incydentów założycielskich dla Epoki Uprowadzeń. W tym wypadku nie można jednak poddać bezpośredniemu porównaniu jego przeżyć z doświadczeniami pobieranych, został on bowiem zabrany – jakby przypadkiem – po spotkaniu tajemniczego pojazdu w lesie i obudziwszy się na jego pokładzie, nie doznał powszechnego w SU paraliżu.
Druffel przytacza też przejmującą historię mężczyzny, którego nocne najścia Intruzów doprowadziły do kompletnego rozstroju nerwowego. Twierdzi, że wielokrotnie strzelał on do nocnych stworzeń, powodując ich chwilowe wycofanie się (nieco podobnie jak w innym założycielskim przypadku z Kelly-Hopkinsville). Być może stan jego psychiki uniemożliwiał rutynowe spętanie go tradycyjnym oczarowaniem.
RIGHTEUS ANGER – SŁUSZNY GNIEW (metoda przerywająca)
PROTECTIVE RAGE – OPIEKUŃCZA FURIA (metoda zapobiegawcza)
SUPPROT FROM FAMILY MEMBERS – WSPARCIE CZŁONKÓW RODZINY (metoda zapobiegawcza)
Dla osoby zajmującej się fenomenem uprowadzeń problem odrzucenia Doświadczeń członka rodziny (często zwartej i wspierającej się wzajemnie) jest stałym problemem. Z polskiego punktu widzenia wystarczającym powodem do dodatkowego stresu jest sam fakt doświadczenia nocnego terroru, w multirasowym i kulturowym środowisku komplikacje wykraczają dalej niż problem spoufalania się z rasą o szarym kolorze skóry. Druffel przytacza rozterki kobiety, której cierpienie potęgował fakt, że jej afroamerykańska rodzina nie zaakceptowałaby jej przyznania się do uprowadzenia, gdyż „takie rzeczy nie przydarzają się Czarnym koleżkom”. Jest to wynik stereotypu rasowego, jakoby syndrom pobrań był dziwactwem rasy białej.
Z drugiej strony Druffel podkreśla przydatność tradycji innych kultur niż empiryczno-racjonalistyczna doktryna technicznego Zachodu. Młody pobierany Timur – Amerykanin o irańskich korzeniach – znalazł dużo pocieszenia w osadzeniu swoich przeżyć w opowieściach koranicznych o dżinach (sprowadzonych przez popkulturę Zachodu do postaci z bajek dla dzieci). Opis zachowania tych niematerialnych stworzeń jest zdecydowanie zbieżny z większością przypadłości, na które cierpieli dozorcy Epoki Uprowadzeń, np. uzależnienie od porywania ludzi i kłamania. Druffel ogólnie wskazuje, że ludowa mądrość obecna w świadomości starszyzny rodzin trzy-cztery pokolenia wstecz od lat 90-tych oferowała nie tylko uznanie, że zjawiska typu „uprowadzeń przez UFO” się zdarzały i zdarzają, ale i liczne ludowe sposoby wyjaśniania ich oraz przeciwdziałania im, później zapomniane i wykpione.
INTUITION – INTUICJA (metoda zapobiegawcza)
METAPHYSICAL METHODS – METODY METAFIZYCZNE (metoda przerywająca)
APPEAL TO SPIRITUAL PERSONAGES – ODWOŁANIE SIĘ DO POSTACI DUCHOWYCH (metoda przerywająca)
REPPELLENTS – CZYNNIKI ODGANIAJĄCE (metoda zapobiegawcza)
JAK SIĘ BRONIĆ PRZED OPRESJĄ, KOCHAJĄC OPRAWCĘ?
Zarzucając w zasadzie wszystkim ówczesnym wpływowym badaczom scenariuszy uprowadzeń szkodliwy dogmatyzm (przed „kosmitami” nie można się obronić, trzeba z nimi jakoś żyć), pod koniec swojej książki sama zdaje się w swego rodzaju dogmatyzm popadać. I to oparty na sprzeczności. Przekonując bowiem przez 95 procent swej publikacji, że istoty ludzkie mają prawo do swojego – łagodnie mówiąc – oburzenia wobec traktowania przez tajemniczych porywaczy – na koniec apeluje, by te istoty nie tylko zaakceptować, ale też pokochać jako – „tak samo Boże dzieło jak i ludzie”. Nie dość, że to wewnętrznie sprzeczne twierdzenie kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, to na dokładkę jest podstawą do wyjaśniania ewentualnej nieskuteczności jej technik – np. skierowaniem nienawiści w Istoty, a nie w ich czynności, podczas gdy istoty trzeba kochać.
Uzasadnieniem tej intelektualnej wywrotki jest jej bardzo powierzchowna analiza relacji o stworzeniach o podobnym do dozorców modus operandi z różnych kultur – opowieści o dżinach z Islamu lub np. słynnego dzieła wielebnego Kirka z XVII wieku – Secret Commonwealth, traktującego o zwyczajach fairies z szkockich gór. Wspomniana analiza prowadzi ją do nieuchronnego wniosku, że uprowadzające nas stworzenia są elementem światoobrazów wielu cywilizacji aż po wykluczający je światopogląd naukowo-empiryczny. Stąd należy zaakceptować je i ich dziwaczne uzależnienie od porywania nas. W ten sposób jej pozorny bunt zatacza pełen okrąg, wracając do punktu wyjścia. Źle jest poddawać się uprowadzeniom wierząc, że dokonują ich „kosmici”, lecz należy je aprobować, uznając, że dokonują ich pokrewni nam, stworzeni przez tego co i my Boga, współlokatorzy naszej sfery multiversum.
CZY TO DZIAŁA?
Podsumowując: praca Druffel przedstawia myśl „heretycką dla heretyków”. Jest jedną z nielicznych w morzu publikacji ufologicznych z lat 90-tych, która nie tylko odrzuca dogmat niemożności uniknięcia przez ludzi „uprowadzenia z sypialni”, nie tylko uczy, jak stosować techniki im zapobiegające lub przerywające scenariusz uprowadzenia. Przytacza przede wszystkim feralne „niechciane fakty ufologii” – kilku pobieranym udało się z tego czy innego powodu przełamać uprowadzenie, budując na tym interesujące pytanie: jeśli im się udało, czemu nie innym?
Jest również jedyną badaczką z ówczesnej Epoki Uprowadzeń, która wyraźnie rozróżnia „nieśmiałe” istoty widywane przy lądujących pojazdach od upiornych włamywaczy. Nie traktuje ich jako „pozaziemian”, lecz materializujące się w naszej czasoprzestrzeni na chwilę (naszego czasu) stwory, skądinąd tylko pozujące na ufonautów z uwagi na obowiązujący w XX wieku aksjomat ludzkości, kim powinny być inne istoty człekopodobne.
Ostatecznie książka zdaje się być jednym wielkim pytaniem, na które czytelnik nie znajdzie odpowiedzi – czy poradnik był skuteczny? Czy przedstawione w nim techniki zostały z sukcesem zastosowane przez innych doświadczanych? Czy dzięki nim osoby nawiedzane przez intruzów przez całe życie mogły wreszcie zaznać ulgi – przynajmniej w jakimś stopniu? Niestety w związku ze zmierzchem Epoki Uprowadzeń również koncepcje odszczepieńców dogmatów owej Epoki wydają się przepadać bez wiążących (lub choć wątpliwych) konkluzji.
Addendum: Kwestia zgody na uprowadzenie a Zety.
Wyjątkowo ciekawie przedstawia się kwestia rzekomej zgody udzielonej przez pobieranych, wmawianej ofiarom przez „kosmitów” podczas wielkiej ilości uprowadzeń. Zdecydowana większość uczestniczek i uczestników takiego doświadczenia czuła zrozumiałe sprzeciw, gniew, oburzenie w wyniku pozbawienia ich możliwości decydowania o sobie w sprawach najintymniejszych (owulacja, ciąża, penetracja, pobór spermy) i ogólnie sprowadzenia do roli zwierzęcia laboratoryjnego. Na te emocje „kosmiczni porywacze” często reagowali komunałami w stylu „mamy prawo”, co budziło zrozumiałe skojarzenia z pogwałceniem prawa drugiej jednostki.
Często jednak jakby wypominali ofierze: „przecież się zgodziłaś”, wpychając udręczony umysł pobieranej osoby w jeszcze jeden korytarz bez końca – zażenowania, winy, a może nawet poczucia zawiedzenia siebie i innych. Tymczasem to szokujące stwierdzenie można wyjaśnić np. zgodą udzieloną w czasie dziecinnym, podczas gdy kontakty z istotami ze scenariusza miały charakter bajki, nie zapowiadały horroru dla dorosłej osoby. Inne wyjaśnienie podsuwa Mitologia Lirańsko-Siriańska. Otóż w LSM Zetowie/Szarzy (czyli najczęściej występująca w SU rasa) pochodzą spoza naszej linii czasu – zatem z naszej perspektywy są w stałym punkcie, mogąc wnikać w różne momenty naszej linii czasowej. W ten sposób Zeta bawiący się z małą dziewczynką może być – dla niego – w tym samym momencie Zetą pobierającym płód dorosłej kobiecie, na którą dziewczynka wyrosła. Dla niej te dwa punkty dzieli kilkanaście lat, dla Zety nic. Zatem przyjmując zgodę na niewinną zabawę swej małej towarzyszki, mógłby dorosłej ofierze powiedzieć w zasadzie nie „zgodziłaś się”, a „zgadzasz się”.
LSM implikuje jeszcze jedno nieporozumienie wobec wolicjonalnej zgody istoty ludzkiej na scenariusz uprowadzenia. Jeżeli przyjąć, że Zety używają umysłu do komunikowania i obsługi swoich urządzeń, można założyć – to tylko przypuszczenie – że zupełnie inaczej działa u nich ta sfera, która u nas jest „tylko” myśleniem, zastanawianiem się, wyobraźnią etc. Według LSM różnice pomiędzy – upraszczając – tym, co ludzie czują, myślą, a mówią jest dla nich trudna do zrozumienia. Zatem mogą interpretować np. podświadomą chęć, by uczestniczyć w kosmicznym wydarzeniu jako istotniejszą od naszych emocji, świadomego strachu, oburzenia czy naszych przekonań lub wychowania, a na koniec tego, co mówimy. W ten sposób, znów upraszczając, mogą przyjmować, że człowiek się zgadza na pewnym szczeblu świadomości, nie rozumiejąc hierarchii, którą ludzie ustalili dla tych szczebli (wyrażenie głosem chęci/niechęci jest ważniejsze od myślenia o czymś, fantazjowania czy podświadomych pragnień, niechęci i o wiele bardziej bezpośrednio wpływa na otoczenie).