Zapomniana Obietnica Sherry Wilde – Część II

Zapomniana Obietnica Sherry Wilde – Część II

Recenzja książki Wilde Sherry, The Forgotten Promise. Rejoining Our Cosmic Family, Ozark Mountain Publishing 2018

Część II: Rodzina odzyskana

Świadoma uczestniczka

Trwałe zablokowanie wiedzy o powracających uprowadzeniach jej córki jest jednym z pierwszych symptomów wzrastającego wpływu Sherry na niewidzialne, ale stale obecne w jej życiu zjawisko. Po pewnym czasie uczy się ona inicjować i odbywać rozmowy telepatyczne z Da i jego kompanami. Więcej nawet – jest w stanie zwrócić się do nich z prośbą, którą oni spełniają. Najmocniejszym przykładem tej sprawczości jest skłonienie Pozaziemian do zorganizowania obserwacji UFO w określonym czasie dla kilku członków grupy wsparcia Sherry oraz jej wieloletniej przyjaciółki – jednej z nielicznych Ziemianek nieustannie wspierających ją w toku jej zmagań z odkrywaniem doświadczenia.

Kolejnym etapem zmiany jej relacji z kosmitami jest przystąpienie do ich szkoły – nieco podobnie jak w przypadku Jima Sparksa. Ona jednak nie ląduje w klasie, jej edukacja ma charakter praktyczny. Pierwszą, niebywale trudną, lekcją jest złamanie jej typowo ziemskiego (zdaniem jej nauczycieli) dogmatu o upływie czasu jako liczalnej stałej i niezmiennej determinanty. Zdaniem Obcych czas nie może być liczony i nie upływa „w jednym kierunku”. Jest to zgodne z licznymi relacjami doświadczanych o innym postrzeganiu czasoprzestrzeni przez byty uznawane za ufonautów. Co innego jednak o czymś informować, co innego coś pojąć. Trudność podobna jak przy tłumaczeniu istocie ze skrzelami wrażenia z oddychania tlenem atmosferycznym. Sherry o prawdziwości rozumienia czasu jej edukatorów ma przekonać ich wpływ na nią – zmuszający ją do sprawdzania godziny w pewien denerwujący sposób. Mianowicie, gdy godziny i minuty układają się w ciąg rosnący cyfr: 3:45 na przykład. Trudno sobie wyobrazić, jak ma to wpłynąć na przeświadczenie o samej naturze zjawiska, którego sposób liczenia jest tylko umownie przyjęty przez Ziemian. Nasza bohaterka jednak porzuca czaso-paradygmat i „przechodzi do kolejnej klasy”.

Nieustannie podnosząc poziom umiejętności w uzdrawianiu siebie i innych oraz w nawiązywaniu stabilnego łącza z Da, Sherry zaczyna ćwiczenia z „czytania światła”. Opisuje to jako rozróżnianie przedstawionych jej ludzi na dwie grupy. Tych, których wibracje klasyfikują do podróży na nadchodzącą Nową Ziemię w wyższej częstotliwości wibracyjnej, i tych „niegotowych” – gęstych i zamkniętych, którzy zostaną na Starej Ziemi. Różnica między dwiema Ziemiami jest niewyjaśniona – oprócz quasi-religijnego bełkotu o wyższej empatii i jakości bytowania na nowej. Samo zaś „czytanie światła” wydaje się niczym innym, jak widzeniem aury – charakterystycznym spirytyzmowi zajęciem i badaniem świata astralnego.

Zmiana charakteru jej konfiguracji z kosmitami ewoluuje. Z męczarni ofiary do relacji zbliżonej do partnerskiej. Pomaga to Sherry przełamać wieloaspektowy kryzys życiowy i zyskać spokój charakterystyczny dla medytujących mędrców Wschodu. Tak samo jak oni nasza bohaterka otrzymuje wgląd w kosmiczne prawdy, których przekazanie jest – jak pisze – głównym celem wydania Zapomnianej obietnicy.

Nauczycielka

1. Jesteśmy jednością z Bogiem

 

Pierwsza z ważnych lekcji przekazywanych za pośrednictwem książkowym przez Da jest w zasadzie prymarną podstawą Mitologii Lirańsko-Siriańskiej – każda żywa istota, niezależnie od jej formy czy kondycji, jest częścią boskiej całości. Istoty pozornie zupełnie różne są według tej koncepcji fragmentami jedności, co powinno zapobiegać krzywdzeniu jednej cząstki siebie przez inną cząstkę tej samej istoty. Jest to pozytywnie nastrajająca lekcja mogąca chyba faktycznie wpływać na przewartościowanie myślenia o sobie i swoim otoczeniu oraz o ich wzajemnym oddziaływaniu.

2. Jesteśmy wielowymiarowi

 

Druga lekcja jest o wiele trudniejsza do przyswojenia, tak w ogólnej teorii, jak na przykładzie. Otóż, zdaniem Da, istnieje wiele wymiarów różnych wariantów naszego uniwersum, które dzieją się naraz. W ten sposób różne świadome istoty przeżywają różne życia na różnych planach egzystencji symultanicznie, wzajemnie splecione, lecz nieświadome. Ta „ciężka gruda” kosmicznej wiedzy została Sherry zaprezentowana w toku doświadczenia przez nią chwilowej obecności w „innej sobie” – w innym czasie i miejscu. Kiedy spoglądając oczami osoby, której nigdy nie widziała, w chyba innej epoce historycznej, czuła w jakiś sposób, że jest to inne jej obecne wcielenie.

Co ta niejasna egzystencjalna zamotka miałaby dać Ziemianom? Trudno dociec. Co nie jest zresztą odosobnioną sytuacją w przypadku „natchnionych nauk braci z kosmosu”.

3. Monitoruj swoje myśli

 

Nieodległą od dalekowschodniej filozofii lekcją czarnookiego mędrca jest przekaz o bezpośrednim wynikaniu świata z myśli nań kierunkowanych. Mówiąc w skrócie: świadomość jest zaczynem bycia. Czy potraktujemy to jako tajemniczy strumień wpływu na kwantowe królestwo, czy przemyśliwanie swoich akcji wpływających na nasz system odniesienia wydaje się to niegłupie. I idące w parze z pewnym restrykcjonizmem dotyczącym folgowania ludzkim zgubnym i absurdalnym zachowaniom, mającym swe źródło w emocjach i instynkcie, a nie w namyśle.

Pewną dodatkową lekcją, ujawniającą nieco z „kuchni kosmitów”, jest odpowiedź Da na pytanie, czy jest Zetą (terminem tym określa się typowych Szarych)? Kosmiczny mentor wyjaśnił, że w istocie nie. Jest istotą bardziej eteryczną, ale przyjął ten typ ciała – jak wielu innych – gdyż, jest wysoce funkcjonalne w naszej wibracji. Jest to kolejny okruch tajemnicy maskarady rzucany to tu, to tam przez różne stworzenia z poszerzonego kosmosu. Sugerujący, że nasze odbieranie ich wyglądu nie jest ich oryginalną formą.


Jedna z Nich

Podróż Sherry z kosmitami nie tylko prowadzi do uzyskania niejakiego zadośćuczynienia z ich strony, kieruje ją ku przemianie fundamentalnej. Rozpoczyna ją powrót ekipy Szarych po ok. 20 latach ziemskiej nieobecności ze zbijającą z tropu wieścią, iż tajemnicza metamorfoza wibracyjna Ziemi już się dokonała. Wzbudza to w Sherry zrozumiałe wątpliwości co do jej własnej gęstości i gęstości jej otoczenia. Jakie pytanie, taka odpowiedź: dowiaduje się, że 09.09.2009 czas został dla niej zawieszony na 3 dni podczas wibracyjnej przemiany o planetarnym charakterze. Jej wynikiem jest – chyba – jej pozostanie na dawnym szczeblu, aby wspierać proces przygotowywania pozostałych do „kolejnego odjazdu pociągu ku stacji: wyższa wibracja”.

Na niby-potwierdzenie tych religijnych twierdzeń Sherry przytacza incydent, gdy wizerunek głowy kosmity został wyświetlony na suficie przez ekran jej komputera. Projekcję tę rzekomo widział również jej nowy partner. Ten swoisty pokaz slajdu wydaje się być deprymująco mizernym gestem w zestawieniu z dosłownie boskich rozmiarów rewelacjami kosmicznych architektów jej życia.

Finalnym krokiem na drodze od starcia do stanięcia w jednym szeregu z Obcymi jest spełnienie przez nich jej prośby o spotkanie z jej hybrydalnym potomstwem, które ma miejsce w iście sielskiej scenerii wzgórz i pól. Wykańczającym obraz harmonii detalem jest klucz statków kosmicznych ustawiający się nad tym idyllicznym krajobrazem w hołdzie jej zasług dla tajemniczego wibracyjnego planu. Stąd już niedaleko do akceptacji przez Sherry kolejnej sensacji o jej naturze – zostaje ujawniona jej kosmiczna geneza. Jej dusza jest dobroczynnym kosmitą zasadzonym w człowieczym ciele na potrzeby pomocy zagubionej ludzkości. Co tłumaczyłoby też jej dwoisty stosunek do kosmicznego środowiska, podczas gdy jeszcze nie miała podstaw do wątpliwości, że jest ziemianką. Z jednej strony reagowała paniką na pobieranie, z drugiej tęskniła do pokładów spodków jak za utraconym domem.

Dokąd dalej?

Copyright by hypnofantasy-the-garden-of-eden-3.jpg

Sherry Wilde dzieli się na koniec swoimi przemyśleniami i doświadczeniami, w których trudno nie dopatrzeć się nie tylko „kosmicznych” korzeni, ale i źródeł dalekowschodnich, jogińskich i hinduistycznych. Kładzie nacisk na życie w akceptacji innego jako części wielkiej, łącznej świadomości oraz na wyzbycie się krępującego ego i strachu. Te wskazówki nie przekładają się jednak na żadne konkretne rady, jak wcielić je w codzienną bieganinę w „trzeciej gęstości”. Oprócz może wrażenia, że w zbliżeniu się do tej nirwany pomagają wycieczki na pustynie i medytacja.

Samo zakończenie jest w swej powierzchownej treści pozytywne, lecz podszyte niepokojem wywołanym niedopowiedzeniami. Sherry zachęca do życia w nowy sposób, gdyż „nadszedł już czas”, „zbliżają się wyzwania” i „planeta się (znów?) przemieni”. Wielokrotnie wspomina o planetarnej ewolucji z 3 do 5 poziomu (nie wyjaśniając, co z 4), zaprzeczając niejako swoim twierdzeniom. Z jednej strony nie ma wątpliwości, że „Boże miłosierdzie” umożliwi „niegotowym” gnieździć się w chromej 3 gęstości tyle, ile trzeba. Z drugiej wspomina, że przez zasklepionych w swej niedołężności ludzi Ziemia-Gaia jest chora, zbliża się do kresu swych możliwości hodowania nas jak nowotworu i – przykre, lecz konieczne – strząśnie nas z siebie.

Na koniec – nie tylko w przypadku przesłań Wilde, ale i w szerszym kontekście ruchu łącznikarskiego – zaskakuje brak jakichkolwiek odniesień do działań mogących poprawić sytuację planety i przy okazji naszą kondycję duchową. Zaczynając swoją „kosmiczną pielgrzymkę” obrazem Fali pożerającej lądy, nie kończy jej w miejscu, w którym widzi, jak owej Fali zaradzić. Czy w sytuacji, gdy bezduszne byty pod postacią korporacji czy wskaźników giełdowych skazują ziemską przyrodę na zagładę a rzesze homo sapiens na biedę i głód, rozwiązaniem jest szukanie wewnętrznego dostrajania się do hipotetycznej wibracji?

Podobnie jak wielu doświadczanych zapomniana obietnica wiedzie Sherry przez koleiny bycia zmaltretowanym zwierzątkiem laboratoryjnym, przez rozpad jej ziemskiego życia, po uczestnictwo w objawieniu z kilkoma bonusami pod postacią paranormalnych umiejętności i właściwości. W przeciwieństwie jednak do np. Jima Sparksa koncentruje się ona wyłącznie na poprawie duchowej sfery życia zapomnianej, ziemskiej rasy. A czytelniczkę i czytelnika pozostawia bardziej z mętnymi hasłami niż z konkretnymi przykładami na to, jak „zmienianie świata zacząć od siebie”. Co jednak zawsze wydaje się maksymą wartą przypomnienia.

Scroll to Top