Gdzieś na niebie – cz. I

Gdzieś na niebie – cz. I

Recenzja pozycji: Sprague Ryan: Somewhere in the Skies. A Human Approach to the UFO Phenomenon, Beyond The Fray Publishing, first ed. 2016, second ed. 2020

Nie było gorszego roku, by wydać książkę o UFO...

…niż rok 2016. A dlaczego? Otóż dotychczasowa perspektywa UFO-folkloru uległa nagłemu załamaniu w roku następnym, gdy na ekranach ogólnoświatowej telewizji CNN bez zapowiedzi pojawił się mknący czarno-biały Tic Tac. Który został pierwszym przypadkiem UFO potwierdzonym przez autorytet wojskowy i bez ośmieszania omawianym w amerykańskiej telewizji przez redaktorów i ekspertów. Ale mógł przebić ten szklany sufit tabuizacji i zmieniania w żart dzięki publikacji przełomowego artykułu ujawniającego badania Pentagonu nad anomaliami atmosferycznymi oraz dzięki potwierdzeniu autentyczności ujawnionych trzech nagrań wojskowych przedstawiających dziwne obiekty (tzw. BIG THREE), a także za sprawą oficjalnego przyznania byłego szefa programu badawczego owych, że rzecz była od lat przedmiotem poważnych badań. A to wszystko tylko w przeciągu roku.

 

Niezidentyfikowane Obiekty Latające wyskoczyły z szafy, do której upychał je codzienny szum głównego nurtu informacji. Szafy oklejonej nalepkami, „niepoważne”, „szajba”, „nie dotykać”. Niczym anomalie na niebie, ich temat bez ostrzeżenia wpadł na niwę poważnych analiz, programów, dyskusji.

 

Ale przecież temat już wcześniej – mimo ośmieszania i wyparcia ze strony sił ustalających, czym się powinno zajmować – wpływał na życia milionów ludzi w sposób fundamentalny. I o tym Ryan Sprague napisał książkę.

 

Po 2017 roku musiał ją uzupełnić 😉


My jesteśmy UFO

Upstrzony wiecznozmiennymi obłoczkami bezkres nieba nie bez powodu wywołuje w nas tęsknotę za wolnością i marzenie o niedostrzegalnych krainach. Copyright by: https://cloudappreciationsociety.org/wp-content/uploads/2023/04/Paolo-Bardelli-700x467.jpg

Tematem pracy Ryana jest pragnienie odkrycia, co UFO-doświadczenie „robi z ludźmi”. Jak wpływa na ich sferę emocjonalną i intelektualną? Jak i czy zmienia ich poglądy i opinie? Wreszcie stara się dociec, jak postrzegają oni sami siebie w kontekście Fenomenu. Jednym z pytań, na które nie szuka płytkich i szablonowych odpowiedzi, jest: czy czułeś/aś się wybrany/a? On sam zobaczył jako chłopiec na niebie coś, co starano mu się wyjaśnić w sposób nieprzekonujący. Ryan zaś wiedział, co widział. Czy w ten sposób dołączył do wewnętrznej społeczności doświadczanych, świadomych realności poszerzonego kosmosu, o którym inni mogą tylko czytać i w jakimś stopniu dopuszczać jego możliwość? Czy UFO w jakimś sensie wychowuje ludzkość? – jak przypuszczał zmarły doktor Mack. Czy też jego efekt transformacyjny zależy od tego, na jaki „grunt” trafi, i w jaki splot losów i okoliczności?

 

Nie ma schematów, na nic zdają się uproszczenia, nie ma wspólnego mianownika przeżycia UFO-rite-du-passage. Niemniej po doświadczeniu zmiana następuje zawsze. Może być dobroczynna, często będąca efektem dalekiego kontaktu – np. obserwacji na niebie, która zaprasza do tańca wyobraźnię świadka. Może być destruktywna, zwłaszcza gdy pada się ofiarą niemającej sensu przemocy tzw. scenariuszy uprowadzeń. Może być słodko-gorzkim gdzieś pomiędzy. Może być drogą od traumy do euforii, czasem kończącą się wręcz zakwestionowaniem swojego ziemskiego „ja” i re-definicją samoświadomości.

 

Jedno jest pewne: UFO poszerza horyzonty. Praktycznie wszyscy doświadczani podkreślali, że oderwało ich ono od wyścigu szczurów i małej stabilizacji, kierując ich uwagę na bardziej abstrakcyjne filozoficzno-egzystencjalne tory. Tego akurat nikt nie żałował.

 

Czy rozmówcy Ryana czuli i czują się „wybrańcami obcych”? Niektórzy sami się nad tym zastanawiają. Jedna z nich w ten sposób ujmuje to w słowa:

 

może wiedzieli, że jestem przyjaciółką, i się nie boję. Jako dziecko wpatrywałam się w niebo i rozmyślałam, teraz mam potwierdzenie. W starożytnych czasach wszyscy zawsze wpatrywali się w niebo, czcili ich. I ja myślę, że te inne istoty to wiedzą, bardziej się o nas troszczyły. Nikt już nie patrzy w niebo, ludzkość jest samolubna i zajęta sama sobą. Zagubiona. Nie zgadzająca się ze sobą w żadnej sprawie. Myślę, że gdziekolwiek oni są lub kimkolwiek oni są, nie zależy im na tym za bardzo. Może dlatego te rzeczy nie zdarzają się już tak często.

W cieńkiej granicy między bezcenną atmosferą a czarną próżnią czają się pytania o to co wiemy, co chcielibyśmy wiedzieć, w co wierzymy i chcielibyśmy wierzyć. Copyright by: https://www.ucl.ac.uk/culture-online/sites/culture_online/files/clouds.jpg

 

Niezależnie od tego, co myślimy o kosmitach, mignięcie tajemniczego światła w kącikach oczu pobudza do refleksji nad stanem nas samych i naszym miejscem we wszechświecie.

 

Dwójka braci – świadków przelotu tajemniczego trójkąta – doświadczyła podczas obserwacji emocji silniejszych niż uważali, że sytuacja powinna spowodować. Choć nie potrafią tego wyjaśnić, trzęśli się i płakali ze wzruszenia. Trudno się dziwić, że poczuli się pochwyceni za serca, mimo że ich kontakt był z obiektywnego punktu widzenia – „zwykłą”, odległą obserwacją. Dla jednego z nich stała się początkiem zaciekłego zgłębiania tematyki zjawisk paranormalnych, które zaowocowało publikacjami i wystąpieniami. Jego poszukiwania przywiodły go do silnego przekonania, że żyjemy w holograficznym wszechświecie wibrującym z określoną częstotliwością, w którym fenomeny paranormalne są naturalnym elementem, tylko wibrującym z inną częstotliwością, z rzadka dostrojoną do tej, którą postrzegamy.

 

Ryan nie pomija pewnego wyjątkowego dla swoich rodaków wątku UFO-folkloru. Bez oceniania wysłuchuje i relacjonuje przekonania doświadczanych, którzy odnieśli silne wrażenie, że tajemniczy obiekt, który obserwują, jest made in USA tylko top secret. Dla niektórych teoria tajnej ziemskiej technologii wydaje się tym atrakcyjniejsza, im mocniej media akcentowały memiczny obrazek przybyszów z kosmosu w ich schludnych stateczkach. Sytuacja ta zmieniła się w 2017 roku.

 

Przypadki Ryana jako podcastera i dokumentalisty pokazują, jak wielu Amerykanów – skrycie – uczestniczy w zbiorowym doświadczeniu UFO. Niezliczoną ilość razy przypadkowe spotkanie i rozmowa owocowały relacją o własnym doświadczeniu lub relacją „z drugiej ręki”. Często historie niespodziewanie krzyżowały się. W jednym przypadku świadek tajemniczego przelotu dziwnego kształtu po wejściu na stronę organizacji ufologicznej MUFON zbaraniał, widząc, że 20 minut wcześniej ktoś już zgłosił ten obiekt…

 

W rzeczywistości kreowanej przez główny nurt informacyjny – do niedawna ex cathedra obwieszczający nieistnienie czegoś, co miało i ma wpływ na rzesze ludzi – kontakt człowiek-człowiek nabiera nowego lub odzyskuje nieco dawnego sensu. W jego poszukiwaniu Ryan zgromadził relacje o fascynujących przypadkach podobnych-i-niepodobnych do setek tysięcy z całego globu, czujnie przeszukując niebo i nigdy nie tracąc z oczu serc osób obdarzających go zaufaniem.

Zjawiska na niebie wyołują w nas podziw, niepokój i rozmarzenie, oddajemy się kontemplowaniu ich od brzasku świadomości. Od samego początku światła na niebie rozbudzały w nas ciekawość i prowadziły na drodze do poznania. Copyright by: https://darksky.org/app/uploads/2015/10/NewportSP_gathering_Denny-Moutray-copy.jpg

Fiat lux!

Określenie „kule światła” sugeruje najmniej rozwiniętą formę UFO – nic bardziej mylnego!

 

Ryan opisuje historię Australijczyka, którego przypadkowe napotkanie kuli na niebie podczas przejażdżki rowerowej za chłopięcia związało go z tym fenomenem na całe życie. Jednostkowy – zdawałoby się – incydent „przylepił się” do doświadczanego i w ciągu następnych lat rozwinął, wyprawiając akrobacje nad jego domem, dając się podziwiać przez długie minuty bliskim coraz bardziej wsiąkającym w magiczną rzeczywistość młodego mężczyzny. Doszło w końcu do tego, że przeżywał swoje dni lunatykując – co noc czekając na ich pojawienie się. Niekiedy po ich zniknięciu czuł żal, „że nie zabrały go z sobą, w pewnym sensie stały się mu bliższe od rodziny”.

 

Kule wydają się wykazywać szereg zachowań, których nie oczekiwalibyśmy po plazmie lub wyładowaniu elektrycznym. Nie tylko zdają się specjalnie prezentować „upatrzonej przez siebie” osobie. Reagują na jej działania, czasem zdają się współgrać z jej intencjami lub zamiarami. Ryan opisuje ich ciekawe zachowania nad jeziorem, gdzie wdały się w „rozmowę na migi” ze świadkami. Przytacza też przypadek pilota, którego częstotliwość spotkań z nimi również sugeruje, że sobie go „upatrzyły”. Ten ostatni mógł nagrać ich pokaz i podzielić się tym doświadczeniem z tysiącami on-line.

Copyright by: https://www.countrylines.com/wp-content/uploads/2020/06/IMG_20200519_221956-1.jpg

Kule zainteresowały się też grupką badaczy kamieni i skał na brzegu jeziora Superior w stanie Michigan. Blask na plażach zdaje się przyciągnął blask na niebie, poszukiwali oni bowiem charakterystycznych jarzących się minerałów. Zbliżając się, to oddalając, pozwoliły przepłynąć pod swoją formacją statkowi. Zawłaszczyły uwagę i wyobraźnię entuzjastów ciekawostek naturalnych i zaczęły ich „zaczepiać”, reagując na ich działania i plany. W końcu ich energiczna reakcja na zapalanie i gaszenie świateł samochodu kolekcjonerów wyczerpała nerwy ludzkich uczestników spotkania, postanowili wycofać się w głąb znanej im, spokojnej rzeczywistości. Efektem tego zdarzenia jest jednak nagranie podchwycone przez New York Times i cieszące się popularnością na YouTubie. Przewodnik grupy Eric w rozmowie z Ryanem przyznaje, że nie wie, co widział. Wie tylko, że zbiera kamienie na tej plaży od 24 lat i raz, jeden raz – zdarzyło mu się takie coś. Odnalazł świadków w różnych części wybrzeża, którzy tej nocy zaobserwowali z oddali światła. Ba! Dopchał się nawet do załogi statku na jeziorze tej nocy manewrującego wśród UFO. Ich komentarz brzmiał: „nie mamy nic do zaraportowania”.

Posłańcy

Światła na niebie, pod postacią kul lub w innych kształtach, „lubią” wejść w swoistą interakcję z doświadczanymi. Ryan opisuje – dość typowe – nocne spotkanie kierowcy z tajemniczym gościem w czerni nieba, który go śledził, od czasu do czasu zdając się reagować na stan psychiczny świadka. Kiedy ten, nielicho już przestraszony, zamknął oczy i powtarzał w myślach: „zniknij, zniknij”, a potem otworzył je i zerknął w lusterko, to obiekt mrugnął światłem i znikł.

 

Te spotkania wywołują implozję emocji. Czasem zmieszanych ze strachem przed nieznanym i sytuacją, której nie da się kontrolować, jednak najczęściej przyćmionym przez zachwyt. Zwłaszcza że niebiańskie zjawy potrafią przybierać formy dzieł sztuki – jak w przypadku przezroczystej kuli utkanej ze światła, która wywarła niezatarte wrażenie na kolejnym z rozmówców Ryana. Mimo trwałego wrażenia cudowności wątpił on w fizyczność swojego przeżycia, choć wyglądało jakby było adresowane wyłącznie do niego. Olśniewający spektakl rozegrał się jednak nad zatoczką o gęsto zaludnionych brzegach. Wkrótce potem jego kolega powiadomił go, że ok. 800 osób zgłosiło obserwację tego widowiska. Mimo intymnego charakteru UFO wydaje się być obecne w naszej czasoprzestrzeni, umożliwiając uczestnictwo w nim każdemu z osobna i wszystkim razem.

 

O celowości pokazów i dopuszczeniu do pewnego stopnia uczestnictwa w nim świadka może przekonywać kolejny przypadek. Ekspert technologii lotniczej – Larry – pracujący dla rządu – z własnego ganku obserwował niemożliwy – wedle naszej wiedzy – pojazd latający: świetlisty diament. Z umysłem pracującym na najwyższych obrotach silnika SR-71 zadzwonił do kolegi, chcąc mieć niezależnego świadka swojego przeżycia. W tym czasie jego obiektywny charakter potwierdzała już obserwująca gwiezdny brylant jego żona. W momencie, gdy wypowiedział do słuchawki słowo „UFO”, obiekt znikł. Zachowując najwyższy profesjonalizm i standardy moralne, świadek nie pisnął słówka o swoim przeżyciu do zakończenia rządowego kontraktu.

 

W uzupełnieniu jego historii do nowego wydania Gdzieś na niebie Sprague opisuje znaczącą zmianę, jaką stanowi cezura 2017 roku i ujawnienie programu badającego UAP. Na ganku świadka zjawił się sam Luis Elizondo, podówczas prowadzący program telewizyjny History Channel o UFO, a dawniej jak on badający „te rzeczy” i zobowiązany do milczenia słowem honoru. Opinia Larry’ego o zachowaniu Elizondo podczas jego wizji lokalnej i opracowania materiału na potrzeby odcinka jest pochlebna. Jest to niezależne potwierdzenie, że pozująca na „dobrego faceta” postać medialna nie jest jedynie kolejnym balonem (meteorologicznym) pompowanym jako przykuwająca uwagę zmyłka przez oficjeli chcących wciąż zamiatać prawdę o fenomenach atmosferycznych pod dywan.

Gdy się pojawił, jakby znikąd, wzbudzał wątpliwości. Dziś zasłużył na szacunek, którym się cieszy praktycznie we wszystkich kręgach UFO-środowisk. Copyright by: https://s.abcnews.com/images/ThisWeek/210523_tw_ufo_hpMain_16x9_992.jpg?w=992

Trójkąt

W latach 70. i 80. na niebiańską scenę tajemniczego pokazu wleciały nowe (nomen omen) figury, bardziej niż dotąd podobne do ultra zaawansowanych konstrukcji ludzkich – czarne trójkąty. Do niemałego już zamieszania dodały dodatkową konfuzję: czy to inne statki kosmitów, statki innych kosmitów, odtworzone przez ludzi statki kosmitów, ludzkie pojazdy wykorzystujące technologię o dekady wyprzedzającą tę dostępną masom? Ich najsłynniejsze pokazy to fala belgijska i przelot nad Arizoną, akt dramatu pt. „Światła nad Phoenix”. Ich wyczyny jednak na tym się nie kończą – Ryan Sprague opisuje przypadek, który w pewnym sensie jest kwintesencjonalnym    przykładem intruzji poszerzonego kosmosu w naszą rzeczywistość. By było jeszcze dziwniej, jest on związana z projekcją filmu.

 

W środku lata 1974 roku w Cuyahoga Falls, Ohio, młody Scott z przyjacielem wybrali się wieczorem do kina samochodowego. Zaparkowali na kinowym parkingu, zakupili napoje i przegryzkę. Leniwie oczekując na początek filmu, podziwiali zmierzch zapalający z wolna gwiazdy.

 

Na bezchmurnym niebie pojawił się czarny kształt. Ewidentnie zbliżał się do nich, nabierając sylwetki majestatycznego trójką absolutnej czerni. Nadciągał absurdalnie powoli, bezgłośnie. Scott wysiadł z pojazdu, jak praktycznie wszyscy na parkingu, obserwując monolityczny kształt przejmujący niebo nad nimi. Część z widzów próbowała odpalić swoje samochody, pragnąć wycofać się na bezpieczniejszą odległość od nieznanego, ale bezskutecznie.

 

Na twarzach wielu widać było niepokój lub strach. Nie wybuchła jednak żadna panika. Podczas ok. 10 minut, gdy czarna tajemnica wisiała nisko nad niemałą grupą homo-sapiens, „coś dziwnego wisiało w powietrzu”. Jakby iskrzyło lub falowało jak nad rozgrzanym asfaltem w gorący dzień. Świadkowie ulegli mentalnemu spowolnieniu, ich reakcje – efekt milionów lat ewolucji – zostały wytłumione. Niczym na pokazie filmowym zastygli i podziwiali. A gdy pokaz dobiegł końca bez napisów, wrócili do swoich wozów i skupili się na celu swojego przyjazdu, czyli prawdziwym filmie. Po seansie odjechali. Scott podwiózł przyjaciela do domu, wrócił do siebie, padł na łóżko i zasnął. O trójkącie przypomniał sobie dopiero po kilku latach, gdy wpadła mu w ręce książka o UFO.

UFO ma tendencję do "nękania" małych miasteczek. Czy to wybór, przypadek, statystyka, w dużych miastach rzadziej spogląda się w zanieczyszczone światłem nocne niebo?

 

Jego doświadczenie pozostawiło go w stanie niezaspokojonego zaciekawienia, nie tylko odnośnie do tego, co widział, ale też do tego, co się działo z nim i z innymi. Ma wrażenie, że został poddany jakiemuś promieniowaniu uspokajającemu. Podejrzewa, że wraz z resztą uczestników był wówczas skanowany czy też badany za pomocą jakiegoś rodzaju energii przywodzącej na myśl prześwietlenie. Widok wbił go w ziemię. Tym bardziej zbijające z tropu było jego zapomnienie.

 

Czy inni kinomani, publiczność Trójkąta z Ohio, zapomnieli na zawsze? Czy któryś doświadczył kiedyś „bliskiego spotkania książkowego stopnia” – pewnego rodzaju momentu eureka! – opisanego przez Karlę Turner, kiedy lektura pewnego rodzaju detonuje zablokowane wspomnienia?

 

Odpowiedź jest twierdząca.

 

Na ogłoszenie internetowe poszukujące uczestników wydarzenia w kinie odpowiedziała kobieta pamiętająca identyczny jego przebieg i wrażenia z nim związane. Dwoje to już kompania, a kto wie, czy liczba ta nie wzrośnie. Kusi zadać pytanie, czy amnezja nie powstała, by chronić codzienne życie dotkniętych kosmicznym zadziwieniem i pozwolić im odkryć swój zachwyt łagodnie i bez histerycznych efektów dla ich zdrowia i stylu życia? Odpowiedź oczywiście jest ciszą międzygwiezdnej czerni.

 

Dziwna, bierna, pozornie niewspółgrająca z niepokojącą sytuacją reakcja jej uczestników w spotkaniach z UFO-fenomenem przewija się przez temat nieustannie. Zupełnie typowe jest pójście spać po stwierdzeniu obecności kosmitów w sypialni lub powrót do pracy po przyjrzeniu się „statkowi kosmicznemu” sunącemu nieopodal.

Copyright by: https://cdn.zmescience.com/wp-content/uploads/2017/07/dramatic-731245_1920.jpg

Jeśli byłbyś w stanie popatrzeć dostatecznie daleko w puste niebo, ostatecznie zobaczyłbyś tył twojej własnej głowy – Ryan Sprague. Ciąg dalszy za dwa tygodnie

Scroll to Top