Oni już tu są (ale kto i gdzie?) – część II

Oni już tu są (ale kto i gdzie?) – część II

Recenzja pozycji: Scoles Sarah, They Are Already Here: UFO Culture and Why We See Saucers, Pegasus Books 2020

Do gwiazd (małego ekranu)!

Tom od UFO. Mimo, że jego rola w przededniu Odtajnienia 2017 jest nieco niejsana, nie można zaprzeczyć jego ogromnej roli w tym przełomie.

 

Ten powszechnie znany muzyk i wokalista popularnego zespołu Blink-182 interesował się UFO od dawna, czemu dał wyraz m.in. utworem swojego zespołu pt. Aliens exists. Od 2015 roku (czyli już 3 lata po rozwiązania AATIP) zaczął sugerować w social mediach, że ma kontakt z kimś z wywiadu i szykują „coś dużego związanego z UFO”. Nie wiadomo, jaki te tajemnicze przygotowania miały wpływ na jego obfitą mailową korespondencję z ówczesnym szefem sztabu kandydatki na prezydenta Stanów Zjednoczonych Hillary Clinton – Johnem Podestą. Z którym też umawiał się „na coś” i to często w stylu kojarzącym się z licealną twórczością pisarską: pełną zwrotów akcji i emocji. Afera, która wybuchła po wycieku maili w sztabie demokratów – a więc, wśród setek innych – tych między politykiem a wokalistą – zniweczyła marzenia o elekcji niedoszłej pierwszej kobiety prezydenta i jej wpływowego doradcy. Nie zniweczyła jednak marzenia o przełomie Toma.

Tom wprowadza nowy band. Wśród nich US senator i Lue Elizondo, dawny dyrektor AATIP. Jak się zbiera taka ekipa od razu widać, że to nie przelewki.

Do wtóru z sensacją The New York Times ujawniającego Trzy Filmy i UFO-badawczą przeszłość Luisa Elizondo, Tom odpalił swój wielki projekt w iście rockowym stylu. Przedsiębiorstwo To The Stars Academy of Arts & Sciences doczekało się prezentacji, której nie powstydziłby się Steve Jobbs, a którą wsparł sam Elizondo i kilka wpływowych i nieskazitelnych postaci waszyngtońskiej polityki, od dawna kojarzonych z pro-odtajnieniową agendą. Dla wielu inauguracja To The Stars (TTSA) brzmiała jak wyczekiwana od 1947 roku cezura, która zakopie wreszcie niepotrzebną przepaść między poszukującymi prawdy i jej strzegącymi, na nowym fundamencie stawiając platformę do wspólnej analizy tajemnicy ulotnej dla jednych i (chyba) drugich. Nowa era się zaczęła, niewątpliwie, jednak przybrała charakter być może niekoniecznie zbieżny z obietnicą. Re-definicji poddano bowiem tematykę UFO, ale zwłaszcza w wysoce dochodowej sferze telewizyjnej.

Profesjonalne logo, grafiki, wystrój i budynki. Szczere chęci i dobre zamiary. Ile ostatecznie wyjdzie z aktywności TTSA? Zobaczymy. Z perspektywy 2023 roku, wydaje się, że ta prywatna inicjatywa został zepchnięta na drugi lub dalszy plan przez nowe agencje odnoszące się do UFO, jednak rządowe. Ona jednak rozpoczęła rewolucję.

Do czasów TTSA jakość programów dokumentalnych, quasi-dokumentalnych lub paradokumentalnych związanych z UFO i nieodłączną tematyką tzw. starożytnych kosmitów – czyli paleoastronautyki z szerokimi przyległościami – raziła najczęściej uproszczeniami i stronniczym trzymaniem się hipotezy o fizycznym przylocie poziemian z rozumianego przez nas kosmosu, czyli z jakiejś odległej planety. W czasach TTSA liczba owych produkcji wzrosła, bez wpływu na ich optykę. Nie jest to „wina” wyłącznie produkcji związanych z TTSA, lecz rosnącej mody na UFO w obecnych latach. Warto wspomnieć, że członkowie TTSA i sam Elizondo jako prowadzący przewijają się przez serie takie jak: „Unidentified. Inside America’s UFO Investigation stacji History” (wystartowała w 2019 roku) lub „UFO: odtajnione projekty platformy Netflix” (wystartowała w 2019 roku).

Czekając na Raport

Niezależny badacz UFO i zjawisk paranormalnych Jeremy Corbell, który przypomniał mediom sprawę ongiś bigelowskiego Rancza Skinwalkera swoim niezależnym filmem z 2018 roku, z wysoce kontrowersyjną produkcją o Bobie Lazarze (prototypie Elizondo ze Strefy 51) dostąpił emisji na Netflixie. Corbell zresztą zamiast DeLonga stał się twarzą UFO-środowiska dla nieszczęsnego Raportu Pentagonu o UFO z 25 czerwca 2021 roku, który ujawnił tyle co nic, grając po raz kolejny na nosie wypatrywaczom przełomu. Skompromitował się przy okazji tuż przed publikacją tegoż, zamieszczając w sieci potwierdzone i autoryzowane przez „teraz przyjazny” Pentagon dwa ujęcia, z których jedno jest nawet interesujące (z 15 maja 2021 roku), ale drugie okazało się nagraniem samolotu (filmik z telefonu z okrętu USS Omaha, zamieszczony 15 czerwca 2021 roku).

Filmik pochodzący z "oficjalnych kanałów" nie koniecznie musi przedstawiać Obiekt Trudny do Zidentyfikowania. Tu samolot w roli UFO

W międzyczasie stacja telewizyjna History wystartowała z już 4-sezonową dobrą serią o badaniach Rancza Skinwalkera (w której trakcie mnożą się odnośniki do koronnej BIG THREE). Nic w tym dziwnego, wszak ranczo dziwów od magnata Bigelowa kupił magnat, podobnie jak on „wciągnięty” w UFO-sensacje – Brandon Fugall, wielki fan sci-fi i komiksów (oraz kolekcjoner, posiada m.in. oryginalna, podartą skórzaną kurtkę Arnolda Schwarzeneggera z filmu „Terminator 2”). W 2020 r. ruszył nowy serial o Roswell, o dziwo bez pałętających się frontmenów TTSA i jakby na im przekór (w końcu rząd, dobrodusznie rzucając nam BIG THREE, wciąż niczym smok strzeże informacji roswelliańskich).

Fugal, następca Bigelowa w butach właściciela Rancza Dziwów postawił na inną politykę od poprzednika. Podczas, gdy lata bigelowiańskie są wciąż w większości skryte plandeką tajemnicy, czasy Fugala są emitowane w tv.

Oprócz rozkwitającej medialnej mody ufologicznej, co do zdarzeń związanych z jakimś ich badaniem czy może raczej – za Pasulką – ich celebrowaniem, warto wspomnieć wynikły z facebookowego żartu zjazd UFO-entuzjastów 20 września 2019 roku w Nevadzie pod szyldem niesławnego Rajdu na Strefę 51. Ten wzbudzający ambiwalentne odczucia festiwal może mieć jednakowoż dalekosiężne i znaczące skutki, jako że w pstrokaty sposób przypomniał agencjom, jak energiczny może być ruch pro-odtajnieniowy, nawet jeśli ta energia jak dotąd napędza kulinarno-anime-owe konwenty.

Fakt, że facebookowy event przerodził się w wydarzenie "w realu" (choć znacznie mniejsze) dał do myślenia amerykańskim decydentom. Pokazał, że jest w narodzie energia, by upomnieć się o UFO, zdającę się być passe tematem końca XX wieku. Energia ta przybrała nieco komiczną formę, niemniej należało się z nią liczyć.

Entuzjazm wywołany startem TTSA, jej energią i udziałem w niej postaci mogących zapewnić dostęp do strzeżonych materiałów wyparowywał w miarę prezentowania kolejnych badań przedstawionych nagrań i weryfikacji informacji, w tropieniu których prawdziwym Obieżyświatem Internetu jest John Greenewald. Ten weteran użytkowania Ustawy o Swobodnym Dostępie do Informacji (Freedom of Information Act – FOIA) uzyskał od różnych agencji tysiące dokumentów związanych z zagadnieniami ufologicznymi. Ale względem AATIP i filmików BIG THREE nadział się nie tyle na mur, co na pustkę. O osławionym przedsięwzięciu zdawało się na przepastnych serwerach nie być nic. Ani wydatków za długopisy dla owej, ani rachunków za czynsz biura wzbudzającego sympatię Elizondo. Same filmiki zaś, rzecz jasna, nie są oryginalne – zostały wyedytowane na potrzeby prezentacji. Oryginałów zaś nie spieszy pokazać ani biurokratyczny moloch, ani prowodyr odtajnienia – Lou himself, wciąż wierzący w utajnienie-dla-bezpieczeństwa i wciąż będący chyba pracownikiem wywiadu. Istnieją podejrzenia, że lwia część pentagonowego projektu UFO wpadła do kieszeni Bigelowa, znajomka jego założycieli i wszak eksperta od tematyki, którą miał/miałby się zajmować jakiś do dziś dzień anonimowy zespół aatipowski (podczas gdy baasowski był gotów do akcji wraz z wsparciem mufońskim). Wąsaty wizjoner badał co chciał, Elizondo firmował to pentagońską przepustką.

 

Czy tak było? Być może.

 

Pewnym podsumowaniem stanu umysłu UFO-entuzjastów, wynikłym z Elizandowo-DeLongo-Corbellowegej karuzeli, może być komentarz zamieszczony pod jednym z materiałów na YouTubie dotyczących tego rozgardiaszu:

every 10 yrs or so the UFO community completely falls for one of these counter-intelligence ops

 

co ok. 10 lat społeczność UFO kompletnie daje się nabrać jednej z tych operacji kontrwywiadowczych

 

Czy tak jest w tym wypadku? Niewykluczone.

UFO vs UFO

 

Nurt zapoczątkowany przez TTSA i rozwijany niespożytą energią medialną „spoko-zioma” Luisa Elizondo oraz wysypem około-dokumentalnych serii jest traktowany przez doświadczonych entuzjastów UFO ze zrozumiałą rezerwą. Nie tylko ze względu na liche podbudowanie w papierologii (którą wszak żywi się wszelka biurokracja), ale ze względu na jego temat. Ni mniej ni więcej: UFO zostały sprowadzone do UAPów – fizycznych obiektów, najwyraźniej wyprodukowanych przez kogoś przy pomocy technologii nieosiągalnej dziś, ale jutro być-może, wyczyniających cuda dzięki zaawansowanemu know-how. Tymczasem Fenomen UFO to coś więcej niż „pojazdy” na niebie. O wiele, wiele więcej. Za niewyraźnymi kropkami na śnieżących filmikach czeka cały poszerzony kosmos, opisywany, poznawany o-tyle-o-ile od 70 lat. Tradycja, która zdaje się być przez nurt TTSA odrzucana, startuje od nowa, wraz z nowym terminem na stare (jak ludzkość) zjawisko.

 

Gwoli usprawiedliwienia. Trudno się nie zgodzić z argumentacją zasłużonych i doświadczonych badaczek i badaczy, takich jak współautorka Artykułu, Który Przywrócił Mainstreamowi UFO – Leslie Keen, że aby nadać aurę powagi i naukowości ośmieszanemu od początku jego obserwacji fenomenowi, trzeba było schować do szafy uprowadzenia i łącznictwo, czyli bardzo subiektywne doświadczenia, i w światło reflektorów wywlec zarejestrowane technicznie (obiektywne) obserwacje obiektów na niebie. Chybotliwy i dziurowy mostek linowy powstały w 2017 roku między badaczami i orędownikami odtajnienia a oficjelami, ukrywającym swoją wiedzę, został jednak rozciągnięty na narzuconych przez tych drugich linach narracji: skoro są na amerykańskim niebie i są nie-nasze, to stanowią potencjalne zagrożenie. Zagrożenie usprawiedliwiające utajnienie, wszak oręż przed nieujawnianym wrogiem należy kuć tajnie (niczym pociski magii atomowej).

 

Zatem grono TTSA mniej więcej zgodziło się co do niniejszym mianowników: zjawisko jest i jest fizyczne, jest tajemnicze, zatem może (nie musi) stanowić (jakieś) zagrożenie, stąd wybaczamy 70 lat utajnienia dla dobra społeczeństwa i rozumiemy, że dzisiejsze odtajnienie jest minimalne; prawdziwe sekrety bowiem umocowuje wyższy cel świętego Bezpieczeństwa Narodowego.

Podobnie jak w latach 90. ekrany telewizorów zalały produkcje przedstawiające wysiłki agentów rządowych skrycie starających się tropić UFO. Tym razem ich skrytość nie była nixonowskim machiavellizmem, raczej stawiały ich na postumencie bohaterów przemierzających pogranicze poznania, by bogobojny Amerykanin mógł błogo spać w pieleszach.

Nic dziwnego, że powyższa akcja wywołała niemniej potężną reakcję. Wśród dzisiejszych teoretyków ufologii są również osoby niezgadzające się z niczym z powyższych: UFO nie są w swej istocie materialne, nie są wrogie i rządowego utajnienia nic nie usprawiedliwia, wręcz zagraża ono pokojowym stosunkom z kosmicznymi braćmi. Nie ma wśród owego gremium bardziej wpływowego konceptualisty niż Doktor (co sam podkreśla na każdym kroku) Steven Greer.

Doktor Greer przekonuje, że to co rząd odtajnia to procent procenta, tego co wie i, co ważniejsze, CO MA. Twierdzi bowiem, że amerykańskie władze posiadają utajoną technologię bazującą na odtwarzaniu urządzeń z UFO, wytwarzając m.in. nieograniczoną energię. Czy ma na to dowody, trudno orzec, robi to jednak niezwykle przekonująco.

Odtajnienie? Już było!

Badacze i pro-odtajnieniowi aktywiści pokroju Greera mają powody, by prychać z niesmakiem na odtajnienie 2017 roku made by TTSA. Już w roku 2000 zorganizowali potężne przedsięwzięcie medialne w Waszyngtonie, podczas którego wysoko postawieni wojskowi, politycy, szacowni eksperci licznych dziedzin uwiarygodnili tabuizowane w latach 90. zjawisko UFO swoimi zeznaniami podpartymi stosami dokumentów. Uwaga amerykańskiej opinii publicznej wycelowana w szarą tajemnicę zaglądającą w duszę narodu sążnistymi, czarnymi oczami rychło miała przekierować się na Bliski Wschód wraz z upadkiem Dwóch Wież. Niemniej ziarna zostały zasiane i plon TTSA również ma w nich korzenie.

 

Doktor Greer od dekad lansuje swoją wizję amerykańsko-obcej historii, w której wojsko i agencje odgrywają niezmiennie rolę charakterów czarnych jak oczy Szarych, o których potworności zresztą też oskarża agencyjne hokus-pokus prania mózgów. Nie dość, że oskarża Tajny Rząd (w którym pierwsze skrzypce grają skądinąd molochy sektora prywatnego) o odmawianie światu zdrowej i nieemisyjnej technologii, która mogła rozwiązać dzisiejsze kryzysy, to jeszcze bezpośrednio o skrytobójcze pozbycie się jego bliskich i współpracowników. Miła buźka Elizondo raczej nie kojarzy się z takimi typami.

 

Obcy w jego ujęciu to z kolei samo dobro. Multiwymiarowe istoty spojone harmonią i łącznością z tożsamym bogu Źródłem, reagującym na ludzkie techniki medytacyjne i jogińskie wyrosłe z tradycji Dalekiego Wschodu, mające wyłącznie (no może niemal wyłącznie) dobroczynne zamiary i umiejętności skoncentrowane na podnoszeniu naszej rasy do wyższego poziomu egzystencji. Nieróżne od duchów-mędrców przemieszczających się bez ograniczeń w czasie i przestrzeni bez potrzeby jakiejkolwiek technologii. Nie dość ich anielskości, pozwalają ludziom się przywoływać, oddając w ludzkie ręce (umysły/dusze) ster spotkań człowiek-obcy – od zawsze brakującą relację partnerską nazwaną marketingowo Bliskim Spotkaniem Piątego Stopnia. W celu ich realizacji należy wykonać specjalnie w tym celu opracowane protokoły, m.in. do pobrania na specjalną aplikacją dostępną również w Polsce i niedrogą.

 

Potężnym echem odbił się w UFO-społeczności film dokumentalny „Unacknowledged” z 2017 roku, który szczegółowo tłumaczył greerową wizję (wszech)świata – z jednoznacznie pozytywnymi posttechnologicznymi duchami w roli kosmitów i destruktywnych elit, przy pomocy czarnych budżetów niewolących 99% ziemskiej populacji za pomocą uzależniania jej od paliw kopalnych i innych czarów medialno-konsupcyjnych. Zresztą pod kątem relacji obywatel-koncern-nauka jego analizy trafiały w punkt praktycznie zawsze, więcej zastrzeżeń wzbudzają wywołane przez ludzi kontakty piątego stopnia.

 

Co do skuteczności i wiarygodności tych kosmicznych przywołań da się powiedzieć tyle, ile w przypadku innych pokrewnych doświadczeń dawnych kontaktowców i osób doznających łącznikarskich zjawisk. Pozostawiają one wrażenia właściwe stanom odmienionej świadomości – ogólnikowe przesłania być może czerpiące z podświadomości doświadczanego i wątpliwości co do ich obiektywnego charakteru. Zostanie im poświęcony osobny artykuł: PIĄTY STOPIEŃ.

 

Eksplozja mediów około-UFOlogicznych obsypała złotem biznes zwolenników obu koncepcji – greerowskiej i elizondowskiej – i przyczyniła się do powstania kolejnych serii telewizyjnych w 4k. Lansujących ich sprzeczne optyki na jedno i to samo zjawisko (lub jedne jego aspekty wyróżniając, inne kompletnie pomijając) i polaryzujące być może pogląd na nie osób niemogących zanurkować w pełnym raf i rowów tektonicznych oceanie 70-letniego dorobku ufowersum. Na ich tle warto wyróżnić film dokumentalny Jamesa Foxa z 2021 roku, niemniej zasłużonego dla inicjatywy odtajnieniowej niż Greer (a może bardziej). Obraz odnosi się do osiągnięć TTSA, ale osadza je w kontekście pogłębionych badań UFO-ekspertów, takich jak Jacques Valee i John Mack, i chociaż wspomina o „spotkaniach z UFOnautami”. Ale teatr absurdu uprowadzeń już dyskretnie pomija.

Czy ekipa z docu-dramy o Ranczu Skinwalkera jako pierwsza pokaże na wizji kontakt z poszerzonym kosmosem? W świecie nieskończonych mediów chyba nic już nie zaskoczy. Jak zresztą zweryfikować, to co pokazują (a jest to niezwykle ciekawe)? Może gdyby po każdym odcinku zamieszczali wyniki swoich analiz na stronie wytwórni?

W następnej części... Wrócimy do Sary Scoles

Scroll to Top